niedziela, 5 stycznia 2014

Podsumowanie 2013













Podsumowanie – ŚWIAT: 
  1. Arcade Fire – Reflektor
  2. Daft Punk feat. Nile Rodgers & Pharrell Williams – Get Lucky
  3. Robin Thicke feat. Pharrell Williams & T.I. – Blurred Lines
  4. Daft Punk feat. Nile Rodgers & Pharrell Williams – Lose Yourself To Dance
  5. Lorde – Royals
  6. Pharrell Williams – Happy
  7. Arctic Monkeys – Do I Wanna Know?
  8. Disclosure feat. London Grammar – Help Me Lose My Mind
  9. Drake – Hold On, We’re Going Home
  10. Macklemore & Ryan Lewis feat. Ray Dalton – Can’t Hold Us
  11. Justin Timberlake – Mirrors
  12. Janelle Monae – Dance Apocalyptic
  13. Disclosure – When a Fire Starts To Burn
  14. Arcade Fire – Afterlife
  15. Blood Orange – You’re Not Good Enough
  16. John Legend – All Of Me
  17. Passenger – Let Her Go
  18. Avicii feat. Aloe Blacc – Wake Me Up
  19. Savages – She Will
  20. Kanye West – Black Skinhead
  21. James Blake – Retrograde
  22. The National – Don’t Swallow The Cap
  23. Bruno Mars – When I Was Your Man
  24. Vampire Weekend – Ya Hey
  25. London Grammar – Strong
  26. Kurt Vile – Waking On a Pretty Day
  27. Billie Joe Armstrong & Norah Jones – Long Time Gone
  28. Moderat – Bad Kingdom
  29. Justin Timberlake – Take Back The Night
  30. Nine Inch Nails – Copy of A
  31. Disclosure feat. AlunaGeorge – White Noise
  32. The Preatures – Is This How You Feel?
  33. Katy Perry – Roar
  34. Lady Gaga feat. R.Kelly – Do What U Want
  35. Janelle Monae feat. Erykah Badu – QUEEN
  36. HAIM – The Wire
  37. Mariah Carey feat. Miguel - #Beautiful
  38. Thundercat – Oh Sheit, It’s X
  39. Naughty Boy feat. Sam Smith – La La La
  40. Queens Of The Stone Age – If I Had a Tail
  41. Kings of Leon – Temple
  42. Franz Ferdinand – Love Illumination
  43. Yeah Yeah Yeahs - Sacrilege
  44. David Bowie – Valentine’s Day
  45. Depeche Mode – Soothe My Soul
  46. Phosphorescent – Song For Zula
  47. Beyonce - XO
  48. John Newman – Love Me Again
  49. Bastille – Things We Lost In Fire
  50. SamSmith x Disclosure x Nile Rodgers x Jimmy Napes – Together

Podsumowanie – POLSKA:
  1. Dawid Podsiadło – Nieznajomy
  2. Tomasz Makowiecki feat. Józef Skrzek & Daniel Bloom – Dziecko Księżyca
  3. Bednarek – Cisza
  4. Tomasz Makowiecki – Holidays In Rome
  5. LemON – Napraw
  6. Natalia „Natu” Przybysz – Niebieski
  7. Enej – Lili
  8. Dawid Podsiadło – Trójkąty i Kwadraty
  9. Anita Lipnicka – Hen Hen
  10. Fismoll – Let’s Play Birds
  11. Iza Kowalewska – Tango DNA
  12. Sorry Boys – The Sun
  13. Ania Rusowicz – To Co Było
  14. Mikromusic – Takiego Chłopaka
  15. Rebeka – Melancholia
  16. Misia Ff – Mózg
  17. Myslovitz – Prędzej Później Dalej
  18. Krzysztof Zalewski – Jaśniej
  19. Edyta Bartosiewicz – Rozbitkowie
  20. Iza Lach feat. Snoop Lion – No Ordinary Affair

Podsumowanie 2012 roku.


2013 ŚWIAT: miejsca 03-01

Najlepsze piosenki 2013 - część 6
Best Songs 2013 - part 6:

Ranking ma charakter subiektywny ;)
Nie jestem właścicielem zdjęć zamieszczanych na blogu. Zostały one znalezione w internecie.
Zastrzegam sobie prawo do kopiowania tekstów i zamieszczania ich na innych stronach jako swoje własne.
______________________________________________________________________________
Robin Thicke feat. T.I. & Pharrell Williams

Autor: Robin Thicke, Pharrell Williams, Clifford Harris, Jr. (T.I.)
Produkcja: Pharrell Williams
Album: Blurred Lines

O „Blurred Lines” mówili w 2013 roku wszyscy. My rozmawialiśmy o świetnej, przebojowej muzyce, a szczególnie o kultowym już teledysku do tego utworu. Organizacje feministyczne mówiły o klipie w kontekście nawoływania do gwałtu, dyskutowały o seksistowskim tekście. Portale plotkarskie odkryły, że w teledysku występuje modelka polskiego pochodzenia Emily Ratajkowski. Natomiast prokuratorzy mówili o „Blurred Lines” w kontekście oskarżeń o plagiat i wytoczonych spraw sądowych. Działo się. Z tym, że ta ostatnia sprawa to nic innego jak żerowanie na ogromnym sukcesie singla. Thicke od początku nie ukrywał inspiracji słynnym „Got To Give It Up” Marvina Gaye’a (podobieństwo jest oczywiste), ale pewnie musi mu być przykro, że rodzina jego idola i legendy soulu ciąga się z nim po sądach. Zupełnie nie na miejscu wydają się też roszczenia organizacji Bridgeport Music, która oskarża Thicke’a o twórcze wykorzystanie utworu „Sexy Ways” Funkadelic (niby gdzie?). Sprawa jest o tyle absurdalna, że sam George Clinton (autor piosenki) trzyma stronę Robina i Pharrella i mówi, że nie ma mowy o plagiacie. Idąc tym tropem proponuję jeszcze oskarżyć Williamsa za imitowanie okrzyków Michaela Jacksona. Nie zaszkodzi też oburzyć się o kopiowanie wyuzdanego Prince’a (np. w osobliwych wyznaniach You the hottest bitch in this place). Zdemoralizowany teledysk i seksistowski tekst (I know you want it) nie zaburzają jednak niezaprzeczalnej radości, jaka płynie ze słuchania i kontemplowania „Blurred Lines” ;). Piosenka powstała podobno w kilka chwil, kiedy to Williams zarzucił swoje hey hey hey i zaproponował by zrobić coś na wzór „Got To Give It Up”. Nie wiem ile w tym prawdy, ale to całkiem prawdopodobne, bo nawet w tekście chłopaki robią sobie z nas jaja (You wanna hug me / What rhymes with hug me?). Żarty udzieliły się też słuchającym, bo przez ostatnie pół roku powstały setki parodii i mniej lub bardziej śmiesznych coverów. Ale właśnie takie z założenia miało być „Blurred Lines”. Nie miało to być ambitne dzieło zrobione zupełnie na poważnie (w odróżnieniu od „Get Lucky”), tylko luzacki kawałek do zabawy. Plan został zrealizowany w 100%. To jeden z najlepszych utworów roku.
______________________________________________________________________________
Daft Punk feat. Pharrell Williams & Nile Rodgers

Autor: Thomas Bangalter, Guy-Manuel de Homem-Christo, Pharrell Williams, Nile Rodgers
Produkcja: Daft Punk (Bangalter, de Homem-Christo)
Album: Random Access Memories

Singiel roku.
Zaskoczenie roku.
Dla większości z nas pozytywne.
Daft Punk w 2013 roku nikogo nie pozostawili obojętnym.
Kampania marketingowa roku.
Budowanie napięcia przed wydaniem nowego albumu, jakiego jeszcze nie było.
I to wszystko bez występów w śniadaniowej telewizji, setek wywiadów i sesji zdjęciowych.
Bez teledysku.
Można?
Francuzi (ale nie tylko oni, bo w tym roku w ogóle rządził marketing) tworzą nowe standardy w kwestii sprzedaży i opakowania muzyki. I nie mam tu jedynie na myśli minimalistyczny i przyciągający wzrok projekt okładki. Kilkunastosekundowe zwiastuny nowego kawałka drażniły nas przecież już od początku roku, by z każdym kolejnym miesiącem odkrywać kolejny rąbek tajemnicy. Filmiki z serii The Collaborators przedstawiające pracę nad albumem i wypowiedzi gości gloryfikujących roboty, skutecznie podgrzewały atmosferę. Do tego stopnia, że 20 maja, w dniu premiery Random Access Memories, czym prędzej pobiegłem do sklepu. Gdyby nie tak umiejętne stopniowanie napięcia i emocji przed premierą, pewnie nie miałoby to miejsca. O samym albumie napisano już absolutnie wszystko. Chyba dopiero za kilkanaście lat będzie można w pełni powiedzieć, jakie znaczenie miał ten krążek w czasie, w którym się ukazał oraz jak ważny był w karierze Daft Punk w ogóle. Zupełnie prywatnie uważam, że jest to w pełni udany powrót. Rękoma i nogami podpisałbym się pod recenzją Katarzyny Paluch na łamach T-Mobile Music. Mam takie samo zdanie.
Ale nie o albumie chciałem dywagować, lecz o wspaniałym singlu „Get Lucky”, promującym to wydawnictwo. Dzięki niemu, pewnie nie tylko moja wiosna była mega rozbujana. Daft Punk Daft Punkiem, ale trzeba przyznać, że to głównie zasługa gitary Nile’a Rodgers’a i wokalu Pharrella, który w końcu powrócił w wielkim stylu, od razu goszcząc w kilku najważniejszych utworach roku. Jeżeli zaś chodzi o Rodgersa warto poświęcić mu chwilę, ponieważ Francuzi nie zapraszają do współpracy byle kogo – każda ich decyzja jest dokładnie przemyślana i zasadna.
Nile Rodgers to wybitny gitarzysta i producent, który zawsze stoi w cieniu, zawsze tworzy klimat, nigdy nie gra pierwszych skrzypiec. W latach ’70 wraz z Bernardem Edwardsem (nieżyjącym już niestety, gdyby było inaczej, na pewno on również znalazłby się na Random Access Memories) – basistą, stworzyli od początku do końca dwa legendarne składy: Sister Sledge i Chic. Sukces tych grup opierał się nie na śpiewających dziewczynach, ale tylko i wyłącznie na umiejętnościach kompozytorskich wspomnianej dwójki. Bez nich nie było hitów, oni natomiast wszystko zamieniali w złoto. I tak powstały ponadczasowe piosenki, hity nadal świeże i zasłuchiwane, na czele z „We Are Family”, „Lost In Music” i „Le Freak”. Opus magnum duetu muzyczno-producenckiego był album „Risque” z 1979 roku. Za swoje linie basu i pomysły Edwards powinien dostać Nobla (posłuchajcie „My Feet Keep Dancing” – co tam się dzieje!), a „Good Times” to kamień milowy muzyki rozrywkowej – niezaprzeczalny groove i funk, który dał początek hip hopowi i stał się inspiracją dla Queen. Mogę słuchać bez końca… Ciekawym zabiegiem wykorzystywanym w utworach disco tamtych czasów było niemal całkowite wyciszanie utworów w połowie, by następnie pozwolić całej aranżacji powoli się rozwijać, zaczynając od basu, a kończąc na wokalu (wyraźnie słychać to w „Good Times”). Miałem nadzieję, że także Daft Punk wykorzystają to w albumowej wersji „Get Lucky”. Niestety woleli po raz kolejny powtórzyć refren :( Ale wracając do pana w warkoczykach: lata ’80 u Rodgersa to pasmo sukcesów. Jego charakterystycznej gry na gitarze nie można pomylić z nikim innym. Jest ojcem sukcesu Madonny, będąc producentem jej debiutanckiego krążka („Like a Virgin”, „Material Girl”). Wniósł on także wiele dyskotekowej seksualności do piosenek Diany Ross („Upside Down”) i Davida Bowie („Let’s Dance”, „China Girl”). Współpraca z Daft Punk na albumie mającym przywrócić naturalne brzmienie disco wydaje się więc jak najbardziej słuszna. Dygresja była dość przydługa, ale myślę, że warta przedstawienia. Bo bez muzyków z krwi i kości nie da się stworzyć muzyki z krwi i kości. Roboty tym razem potrzebowały ludzi. Razem udało się stworzyć coś niesamowitego. Chyba nie zdawaliśmy sobie sprawy, jak bardzo tego potrzebujemy. Rezultatem jest międzynarodowy hit roku.
W Get Lucky płynie gorąca krew.
Get Lucky seksownie się wije i pulsuje niepohamowaną energią.
Get Lucky to czysta radość płynąca z muzyki.
Get Lucky mówi:
Wyluzuj.
Zwolnij.
Tupnij nóżką.
Pstryknij palcami.
Klaśnij w dłonie.
Łap chwilę.
Baw się.
Życie jest piękne!
______________________________________________________________________________
Arcade Fire

Autor: Arcade Fire (Win Butler, Régine Chassagne, Richard Reed Parry, William Butler, Jeremy Gara, Tim Kingsbury)
Produkcja: James Murphy, Markus Dravs, Arcade Fire
Album: Reflektor

Jak wielki musi być zespół, który wydaje na pierwszy singiel prawie 8-minutową kompozycję? Jak wielki musi być zespół który współpracuje z Jamesem Murphy zaraz po jego odejściu z LCD Soundsystem? Jak wielki musi być zespół któremu teledysk realizuje Anton Corbijn? Jak wielki musi być zespół w którym David Bowie (!) śpiewa w chórkach? Jak wielki musi być zespół, który w epoce singli wydaje cholernie dobry dwupłytowy album? Dobry 80-minutowy album - czy to w ogóle możliwe? I debiutuje nim na pierwszych miejscach list na całym świecie? Mimo tego, że przeciętny słuchacz nie wie kim oni są, bo nie mają przebojów? Wreszcie, jak wielki musi być zespół, który nie boi się rozwijać? Który nie boi się utraty fanów i krytyki w imię muzycznego progresu? Który w ogniu krytyki tychże fanów flirtuje z disco i robi to w oszałamiający sposób? Pytań bardzo wiele, ale odpowiedź jest tylko jedna i doskonale ją znacie.
Reflektor w 2013 roku rozwalił system. Album i singiel roku (podpisałbym się pod tą recenzją). Kanadyjczycy to liga mistrzów, są absolutnie ponad wszystkimi w muzycznym świecie początku lat ’10 XXI wieku. Wszyscy z niecierpliwością czekają na ich kolejny ruch, i jak świat długi i szeroki, krytycy, muzycy i przeciętni słuchacze zachwycają się ich muzyką. A jest się czym zachwycać. Tytułowy utwór z czwartego już longplaya to mroczna, art-rockowa dyskoteka z plemiennym rytmem i bujającą partią pianina. 7 minut i 33 sekundy geniuszu.
Może nieco za bardzo słodzę i chwalę małżeństwo Butlerów, ale mam ku temu powód (i na szczęście nie jestem sam). Bo za kilkadziesiąt lat przyjdą do nas nasze dzieci z wypiekami na twarzy i z nowiną, że właśnie odkryły nowy zespół: Arcade Fire. I powiedzą: „Tata, to Twoje czasy, Twoja muzyka, znasz?”. Wstyd byłoby rzec, że nie. Tym bardziej, że Kanadyjczycy wyrastają na potęgę. Taką, jaką pod koniec lat ’80 stali się U2, czy na początku XXI wieku Radiohead. To grupa, która przetrwa próbę czasu i o której będą powstawać książki. Jedna z nielicznych, które pozostaną w świadomości słuchaczy na dziesięciolecia i będą wizytówką naszych czasów. I mówię to zupełnie świadomie i bez popadania w przesadę. Jeśli formułuję taką odważną tezę, to warstwa muzyczna jest dla mnie najbardziej istotna. Ale w przypadku każdego wielkiego zespołu, w parze muszą też iść niesamowite teksty. U Arcade Fire nigdy ich nie brakowało. Bardzo je lubię za to, że każdy może je na swój sposób interpretować, a każda z tych interpretacji będzie dobra i słuszna. Rzeczywiście na nowym albumie można zaobserwować lekki spadek formy (zarzut przeciwników) w porównaniu z poprzednimi, nie bójmy się tego słowa, dziełami. Ale zapominamy, że dziś to już nie ten zespół, który znamy z „Funeral” czy „The Suburbs” – naszpikowany emocjami do granic możliwości i pełen patosu. W 2013 roku do bardzo poważnego świata Arcade Fire wdziera się zabawa, luz i więcej spontaniczności. To wszystko nie obraca wektora o 180 stopni, bo nadal czuć i słychać, że to ten sam zespół. Ale pokazuje ich jako ludzi, którzy też czasem chcą odpuścić i zrezygnować z pompatyczności na rzecz np. afrykańskiej (a może raczej haitańskiej) sekcji rytmicznej. Którzy bawią się konwencją, mieszają style, po prostu kochając muzykę. A teksty nadal są ponadprzeciętne. „Reflektor” mógłby być hymnem naszego pokolenia. Gwoli wyjaśnienia: dla Polaka mylący i kłopotliwy może być tytuł. Reflektor (właściwie reflector) nie ma nic wspólnego z reflektorem w samochodzie albo lampą oświetlającą reklamy w miastach. To słowo w języku angielskim oznacza zwierciadło, lustro, i pochodzi od reflection – odbicia, odzwierciedlenia. To ważna uwaga, żeby zrozumieć o czym w ogóle jest ten utwór. Myślę, że każdy człowiek żyjący w obecnych czasach może się z nim utożsamiać. To wiwisekcja społeczeństwa, które co raz bardziej zatraca się w wirtualnym świecie mediów społecznościowych, zapominając na czym tak naprawdę polega życie. Tytułowy Reflektor to złudzenie, odbicie, które jest idealną kopią. To odbicie wydaje się żyć i poruszać, a jest jedynie podróbką, czymś fałszywym i zaciemniającym prawdziwy obraz rzeczywistości. Już pierwsze słowa Trapped in a prison, in a prism of light / Alone in the darkness, a darkness of white mówią: jesteśmy niewolnikami. Siedzimy sami przed ekranami komputerów, w „ciemności bieli”. Bieli światła od ekranu monitora. Niby w świetle, niby znamy odpowiedź na wszystko i mamy nieograniczony dostęp do czego tylko pragniemy, a nadal pozostajemy w mroku. Naszą euforię tłumi także złowieszczy refren, który krzyczy, że to złudzenie (I thought I found a way to enter; it was just a reflector / I thought I found the connector; it was just a reflector). Ale najbardziej wstrząsająca jest dla mnie druga zwrotka. Wstrząsająca, bo prawdziwa… To stwierdzenia i pytania, które są przerażająco aktualne i doskonale nam znane: We’re so connected, but are we even friends?/ We fell in love when I was 19, and now we’re staring at a screen. Na szczęście przychodzi opamiętanie, „potrzeba czegoś więcej” i zrozumienie, co tak naprawdę jest ważne – drugi człowiek, bliscy, przyjaciele, a nie wirtualny świat pełen złudnych kontaktów: If this is heaven, I need something more / Just a place to be alone, cause you’re my home. Ten raj okazał się jedynie fałszywym odbiciem.
Butler zawsze był mistrzem w przekazywaniu emocji, a dramatyzm jego wykonań to unikat na skalę światową (szczególnie na debiutanckim albumie grupy). Pomimo braków wokalnych, jego charyzma jest tak wielka, że nie wyobrażam sobie, by ktokolwiek inny mógł w ten sposób wysyczeć Just a reflection of a reflection of a reflection of a reflection… Swój mały, ale zacny wkład ma też David Bowie, który swoim nieco pouczającym tonem demaskuje fałszywych bożków we fragmencie Thought you were praying to the resurrector / turns out it was just a reflector.
Wielowymiarowość liryki i muzyki ekipy z Montrealu to ich największy atut. Aranżacja po prostu powala, kiedy wchodzą saksofony, by chwilę później ustąpić mega zaraźliwemu, roztańczonemu pianinu, które w finale doprowadzi nas do spoiwa-bazy, w postaci szamańskiego rytmu a la The Rolling Stones czy Talking Heads (oczywiste inspiracje). Nie wspominając już o dopieszczonej do ostatniej nutki produkcji i wielokrotnym odkrywaniu jej smaczków z każdym kolejnym odsłuchem.
Arcade Fire wygrali w tym roku moją wieczną miłość. Już na zawsze…
Może ten wpis sprawi, że ktoś ich dopiero pozna, albo ostatecznie się do nich przekona. Wpadnie do tego magicznego świata i kompletnie się zatraci, tak jak ja. Jeśli mi się uda, będzie to mój mały sukces. Bo nie ma nic piękniejszego niż odkrywanie i przeżywanie muzyki. Szczególnie muzyki Arcade Fire. 
______________________________________________________________________________

Moje ulubione albumy AD 2013:

1. Arcade Fire - Reflektor
2. Daft Punk - Random Access Memories
3. Janelle Monae - The Electric Lady
4. The National - Trouble Will Find Me
5. Justin Timberlake - The 20/20 Experience
6. Vampire Weekend - Modern Vampires of the City
7. Disclosure - Settle

* Blood Orange - Cupid Deluxe
* Katy Perry - Prism
* Depeche Mode - Delta Machine
* David Bowie - The Next Day
* Beyonce - Beyonce
* London Grammar - If You Wait

Dziękuję Wszystkim z którymi prowadziłem dyskusje o muzyce w 2013 roku. 
Te rozmowy nierzadko stały się inspiracją do napisania wyżej zamieszczonych tekstów.
Dziękuję Jasiowi za dokładną analizę tekstów, korektę i cenne uwagi.
Jarek.

2013 ŚWIAT: miejsca 10-04

Najlepsze piosenki 2013 - część 5
Best Songs 2013 - part 5:

Ranking ma charakter subiektywny ;)
Nie jestem właścicielem zdjęć zamieszczanych na blogu. Zostały one znalezione w internecie.
Zastrzegam sobie prawo do kopiowania tekstów i zamieszczania ich na innych stronach jako swoje własne.
______________________________________________________________________________
10.
Macklemore & Ryan Lewis feat. Ray Dalton

Autor: Ben Haggerty (Macklemore), Ryan Lewis
Produkcja: Ryan Lewis
Album: The Heist

Hip hopowo-producencki duet Macklemore & Ryan Lewis to dynamit, który wybuchł w 2013 roku z siłą karnawału w Rio. Mamy tu wszystko czego potrzebuje wielki przebój: rapowane zwrotki, budujący refren, klaskanie i pianino niczym w szalonym gospel, trąbki, bogatą i różnorodną produkcję oraz heeey, hee-eey, hey i na na na na na na na! Chłopaki w produkcji energii zawstydzają elektrownie atomowe. W 2013 roku nie było lepszego poprawiacza humoru od „Can’t Hold Us” (oprócz miejsca 6.).

Posłuchaj również:
Macklemore & Ryan Lewis feat. Wanz – Trift Shop --> A od tego wszystko się zaczęło.
______________________________________________________________________________
09.
Drake feat. Majid Jordan

Autor: Aubrey Graham (Drake), Noah Shebib, Majid Al Maskati, Jordan Ullman
Produkcja: Nineteen 85, Majid Jordan, Noah „40” Shebib
Album: Nothing Was The Same

Drake’a się albo lubi albo nie znosi. W środowisku hip hopowym lepiej się nie przyznawać do słuchania Kanadyjczyka, bo przecież jest on ciotowaty. Owa ciotowatość wynika z tego, że Drake nie może się zdecydować czy robić r&b czy hip hop, czy śpiewać czy rapować. I w związku z tym łączy te dwie rzeczy i nie jest ani raperem, ani wokalistą (albo jest i tym, i tym). Ja lubię go bardziej w wersji śpiewanej niż rapowanej, ale wynika to chyba z tego, że zawsze będę przedkładał melodie nad rymy. Już trzy lata temu popisał się znakomicie smutnym „Marvins Room”, a dzisiaj możemy usłyszeć zainspirowane latami ’80 „Hold On, We’re Going Home”. Ten prosty i jednocześnie zajebisty numer został wybrany piosenką roku przez Pitchfork, co mnie bardzo zaskoczyło. Dziennikarze Pitchforka wielokrotnie zadziwiali, ale ja nie zapuszczałbym się tak daleko. Wiem natomiast, że teledysk do tego utworu (wariacja na temat Grand Theft Auto Vice City) to jeden z najfajniejszych obrazków roku.

Posłuchaj również:
Drake feat. Jhené Aiko – From Time --> Na fortepianie gra Chilly Gonzales, który współpracował także z Daft Punk przy ich nowym albumie.
Chance The Rapper – Chain Smoker --> Ten 20-latek wkrótce wyda swój debiutancki album, który na pewno będzie wielkim wydarzeniem.
Pusha T feat. Kendrick Lamar – Nosetalgia --> Sample rządzą. Czasem warto postawić na jakość, nie ilość.
______________________________________________________________________________
08.
Disclosure feat. London Grammar

Autor: Guy Lawrence, Howard Lawrence, Hannah Reid
Produkcja: Disclosure
Album: Settle

Idzie młode. Bracia Lawrence i London Grammar to najciekawsze zeszłoroczne debiuty nie tylko na Wyspach, ale i na całym świecie. Cała piątka nie dosyć, że młoda, to jeszcze do tego piekielnie zdolna. To jeden z tych utworów, który gdzieś koło czerwca/lipca wkręcił mi się w niewyobrażalny sposób. Wieczorny rower albo bieganie po polach, przy tym zachodzące słońce, przyjemny chłód po upalnym dniu, a ścieżką dźwiękową było „Help Me Lose My Mind”. Które już zawsze będzie mi się tak kojarzyć. Niesamowita mieszanka – energetyzująca, a jednocześnie kojąca i przyjemna (to chyba zasługa tego wspaniałego głosu). Złoty środek… I pomyśleć, że utwór wywołał fale kontrowersji, a oficjalny teledysk usunięto z YouTube pod zarzutem promowania narkomanii. „Help Me Lose My Mind” rzeczywiście była dla mnie przez pewien okres narkotykiem. Można rzec, że pomagała mi „utracić umysł”, zwariować, wyzerować się, zresetować i przede wszystkim wyluzować. I miałem takie odczucia jeszcze zanim ukazał się oficjalny klip… Może jednak jest coś na rzeczy? Sprawdźcie, jak działa na Was.
______________________________________________________________________________
07.
Arctic Monkeys

Autor: Arctic Monkeys (Alex Turner, Jamie Cook, Nick O’Malley, Matt Helders)
Produkcja: James Ford, Ross Orton
Album: AM

Jest coś cholernie seksownego w tym kawałku. Może to ten uwodzący riff, albo głos Alexa Turnera, a może rytm. Pewnie wszystko razem sprawia, że to jeden z najlepszych rockowych kawałków w 2013 roku. „Do I Wanna Know?” to taki rockowy hymn, który wciska się w głowę i nie chcę z niego wyjść. Przebój absolutny.

Posłuchaj również:
Arctic Monkeys – Why’d You Only Call Me When You’re High? --> Na „AM” nie brakuje dobrych utworów.
Arctic Monkeys – No 1 Party Anthem --> Balladowa odmiana Arktycznych Małp.
______________________________________________________________________________
06.
Pharrell Williams

Autor: Pharrell Williams
Produkcja: Pharrell Williams
Album: Despicable Me 2: Original Motion Picture Soundtrack

Muzyczna definicja szczęścia. Słuchając „Happy” bezwarunkowo pojawia się uśmiech. Pharrell też się cieszy, ale jak mu się dziwić. Jest autorem największych tegorocznych hitów, powrócił na piedestał mimo czterdziestki na karku i osiągnął większy sukces niż za czasów swojej producenckiej i kompozytorskiej świetności. Utwór ten pojawił się już w maju, kiedy to promował film animowany „Minionki rozrabiają”. Już wtedy czułem ogromny potencjał tej piosenki i dziwiłem się, dlaczego nikt tego nie gra, dlaczego „Happy” się nie promuje? Z tego samego założenia wyszła chyba wytwórnia i sam Williams, bo zrobiono rzecz zdumiewającą. W listopadzie wraz z oficjalnym wydaniem piosenki na singlu opublikowano pierwszy na świecie 24-godzinny teledysk! Resztę zrobili ludzie którzy, co nie dziwi, nie potrafili się oprzeć tej dawce czystego szczęścia. Słusznie posypały się „share’y” i linki na Facebooku. Bo „Happy” to jeden z najlepszych kawałków roku. A ile radości daje…
______________________________________________________________________________
05.
Lorde

Autor: Ella Yelich O’Connor, Joel Little
Produkcja: Joel Little
Album: Pure Heroine

Jak to możliwe, że 16-letnie dziewczyny piszą takie świetne utwory? Może coś dodają do wody w Nowej Zelandii, a może trafiliśmy po prostu na talent. Ella Yelich O’Connor w „Royals” mówi w imieniu swojego pokolenia: nie jesteśmy materialistami, nie dążymy do bogatego świata wykreowanego przez media, nie pożądamy blichtru i sławy. Pozostaje mieć nadzieję, że Lorde nie opowiada jedynie o swoich znajomych. I jak na ironię we fragmencie We're bigger than we ever dreamed / and I'm in love with being queen przepowiada sobie przyszłość, bo chyba nie spodziewała się, że „Royals” będzie numerem jeden na całym świecie. Ale nie mogło być inaczej – to pop skrojony na hit, pomimo ascetycznej formy.
______________________________________________________________________________
04.
Daft Punk feat. Pharrell Williams & Nile Rodgers

Autor: Thomas Bangalter, Guy-Manuel de Homem-Christo, Pharrell Williams, Nile Rodgers
Produkcja: Daft Punk (Bangalter, de Homem-Christo)
Album: Random Access Memories

Zatrać się w tańcu? W jakim tańcu? Hejterzy powiedzą, że „Lose Yourself To Dance” to flaki z olejem. Gdzie jest beat? Gdzie pierdolnięcie? Czy Daft Punk już naprawdę zapomnieli jak się robi muzykę taneczną?
Otóż nie zapomnieli. Tylko przypomnieli sobie. Przypomnieli sobie jak to było kiedyś. Jak brzmiała muzyka taneczna bez komputerów i bez wspomagaczy. Po bardzo długich, ośmiu latach przerwy bez robotów (z drobnymi filmowymi epizodami) Bangalter i de Homem-Christo wracają na Ziemię by przywrócić życie muzyce. Muzyce odartej ze wzruszeń i pierwiastka ludzkiego, odhumanizowanej, której zresztą sami byli częścią. Zamysłem było więc stworzenie muzyki do tańca z wykorzystaniem żywej perkusji. Niczym najlepsze produkcje ich idola Nile’a Rodgersa, utwór napędza nie tyle perkusja, co „słoneczna” partia gitary i bez końca powtarzany refren. W opozycji do tej sielanki pojawiają się zwielokrotnione warstwy vocoderowych wokali – najlepsze od czasu ich wielkiego przeboju „Harder, Better, Faster, Stronger”. I to właśnie na ten moment w „Lose Yourself To Dance” czekamy najbardziej. Roboty dają się ponieść tańcu i zabawie. Nie da się zatrzymać tupającej nogi. Szał ciał widać zresztą w klipie promującym singiel (cud, że w ogóle powstał – Daft Punk pod tym względem ostatnio nie rozpieszczają). Jak widać do tańca nie potrzeba szybkiego dyskotekowego rytmu. Wystarczy 100 uderzeń na minutę. Jak w klasykach disco: „Stayin’ Alive” (103 BPM) i „Dancing Queen” (100 BPM). A kto nie wierzy niech zajrzy tutaj. Podsumowując, nie spodziewałem się usłyszeć w 2013 roku jednocześnie tak oldschoolowego i błyskotliwie wyprodukowanego kawałka.

Posłuchaj również:
Daft Punk – The Game of Love --> Liryczna i kojąca odsłona DP, mimo wokalu z vocodera pełna emocji i „francuskiego” klimatu.
Daft Punk feat. Todd Edwards – Fragments of Time --> Zaskakujący kalifornijski soft rock z dźwiękami gitary pedal steel i solo przypominającym „Digital Love”, a do tego piękny, nostalgiczny tekst o sile wspomnień.
Daft Punk feat. DJ Falcon – Contact --> To, co tygryski lubią najbardziej. House’owy klimat w starym stylu, ale dla odmiany potężna perkusja zamiast rytmu z komputera i robiący wrażenie przesterowany, kakofoniczny finał. Wspaniałe zwieńczenie wspaniałego albumu.

2013 ŚWIAT: miejsca 20-11

Najlepsze piosenki 2013 - część 4
Best Songs 2013 - part 4:

Ranking ma charakter subiektywny ;)
Nie jestem właścicielem zdjęć zamieszczanych na blogu. Zostały one znalezione w internecie.
Zastrzegam sobie prawo do kopiowania tekstów i zamieszczania ich na innych stronach jako swoje własne.
______________________________________________________________________________
20.
Kanye West

Autor: Kanye West, Guy-Manuel de Homem-Christo, Thomas Bangalter, Malik Jones, Cydel Young, Elon Rutberg, Wasalu Jaco, Sakiya Sandifer, Mike Dean, Derrick Watkins
Produkcja: Kanye West, Daft Punk, Gesaffelstein, Brodinski, Mike Dean, Lupe Fiasco, No ID, Jack Donoghue, Noah Goldstein
Album: Yeezus

Podsumowując 2013 rok nie można nie napisać o największym zarozumialcu w muzycznym światku, czyli o Kanye West. Niemal we wszystkich podsumowaniach najlepszych albumów roku „Yeezus” jest w czołówce, a często nawet na pierwszych pozycjach. Ale nie dajcie się na to nabrać. To nie jest ani rewolucyjny, ani rewelacyjny album. Nie rozumiem skąd to uwielbienie dziennikarzy. Ten album to trudny w odbiorze eksperyment, którym mamy się zachwycać z definicji, bo to muzyka przyszłości jest… nie zrozumiemy jej teraz… dopiero za kilkanaście lat stanie się klasykiem. Skomentuje to dość brutalnie, ale trzeba to w końcu powiedzieć: gówno prawda. West nie odkrywa Ameryki. Nie on pierwszy łączy hip hop z industrialnymi dźwiękami i nieprzyjemną elektroniką (vide Death Grips). Nie pierwszy wydaje album bez okładki i jakiejkolwiek promocji. To prawda, dyskusja i zamieszanie wokół "Yeezusa" były ogromne, bo przecież to jest West (były… co ja mówię, dysputy i kłótnie na forach nadal trwają). OK. Z bólem mogę zgodzić się na snucie tez na temat wizjonerstwa Amerykanina i przekraczania muzycznych granic. Ale nie oszukujmy się. Tego albumu nie da się wysłuchać w całości. Po 40 minutach "Yeezusa" doznałem szoku. Mózg się zlasował. Już nawet nie chodzi o kanciaste, nieprzyjemne dla uszu dźwięki o dziwnych częstotliwościach, ale o przeraźliwe krzyki Kanye, agresję w jego nawijce, zmiany tempa, nastroju i sampli w tak nieprzewidywalny sposób, że chyba każdy normalny człowiek ma problem z tym albumem. Bo jest on w pewnej mierze po prostu asłuchalny.
Najlepszym i robiącym największe wrażenie utworem na tej dziwnej płycie jest „Black Skinhead”. Puszczony głośno na dobrym sprzęcie jest niczym policzek wymierzony prosto w twarz. Myślę, że ogromna w tym zasługa świetnej produkcji, w której maczali palce m.in. Daft Punk. To też ciekawy aspekt tego wydawnictwa, ponieważ porównując „Random Access Memories” z „Yeezus’em” słyszymy, że Daft Punk nadal potrafią zrobić coś futurystycznego i odjechanego na maxa, a ich zwrot ku ciepłym brzmieniom to nie wypalenie i brak pomysłów, ale przemyślany krok na artystycznej drodze. Swoją drogą, patrząc na liczbę autorów tego typu hybryd, zawsze zastanawiam się w jaki sposób dzielone są tantiemy.
Podsumowując, mogę się nie zgadzać z tym całym szumem wokół "Yeezusa", ale jest to album, który trzeba znać, przesłuchać i wyrobić sobie własne zdanie. Trzeba znać, albo chociaż wiedzieć o istnieniu tego albumu, bo wkrótce będzie on punktem odniesienia dla wielu muzyków, artystów i dziennikarzy. West wywołał lawinę, której teraz już nikt nie zatrzyma. Słuchanie "Yeezusa" to karkołomne zadanie, ale warto otwierać się na nowe trendy, nowe gatunki, na eksperymenty. To rozwija i pozwala świeżym okiem spojrzeć na współczesną muzykę. A w tym przypadku pozwala docenić muzykę, którą mamy obecnie. Bo jeśli tak ma brzmieć muzyka przyszłości, to ja się raczej w niej nie odnajdę.

Posłuchaj również:
Kanye West – On Sight --> Tak zaczyna się najbardziej kontrowersyjny album roku. Kolejna cegiełka od Daft Punk.
Kanye West feat. King L – Send It Up --> Te utwory są takie, że nawet nie wiadomo co napisać. Woda z mózgu…
Kanye West feat. Charlie Wilson – Bound 2 --> Na zakończenie Kanye serwuje nam coś w swoim starym stylu – zaskakujący, pocięty sampling i soulowy refren.
______________________________________________________________________________
19.
Savages

Autor: Savages (Jehnny Beth, Gemma Thompson, Ayse Hassan, Fay Milton)
Produkcja: Johnny Hostile, Rodaidh McDonald
Album: Silence Yourself

W przypadku Savages nie potrzebny jest nawet komentarz… Po prostu kliknijcie w link i zobaczcie je na żywo. Naprawdę nie wiadomo, co powiedzieć – te 4 rockowe dziewczyny (tak… wszystkie to dziewczyny) to czad, którego dawno nie widzieliśmy. Miejsce w podsumowaniu roku jak najbardziej na miejscu. Wszystko tutaj gra, ręce i nogi ma… Spójrzcie na perkusistkę i jej pasję w waleniu (dosłownie!), potem na wokalistkę-chłopczycę i jej przejmujące spojrzenie, a na koniec doceńcie zajebisty riff i rytmicznie pocinający bas. Nic już nie będzie takie samo. Bo to najbardziej brawurowy debiut 2013 roku. Aż strach pomyśleć, co będzie się działo dalej.

Posłuchaj również:
Savages – Husbands --> Dzikość mają w nazwie. To najlepszy post-punk jaki słyszałem w ostatnich latach.
______________________________________________________________________________
18.
Avicii feat. Aloe Blacc

Autor: Tim Bergling, Aloe Blacc, Mike Einziger
Produkcja: Avicii, Arash Pournouri, Mike Shinoda
Album: True

Oklepana melodia, oklepany tekst, wszystko to już było, a coś jest w „Wake Me Up” przyciągającego. Połączenie akustycznej gitary, folku, soulowego wokalu i klubowego beatu okazało się przepisem na sukces. To jeden z największych przebojów roku i po prostu nie mógł się tutaj nie znaleźć. Bo mimo drobnych wad to idealny numer na lato i dyskoteki na świeżym powietrzu.

Posłuchaj również:
Rudimental feat. Ella Eyre – Waiting All Night --> Czyżby miały powrócić drumy?
Duke Dumont feat. A*M*E – Need U (100%) --> Zasłużona nominacja do Grammy w kategorii najlepsze nagranie Dance
______________________________________________________________________________
17.
Passenger

Autor: Mike Rosenberg
Produkcja: Mike Rosenberg, Chris Vallejo
Album: All the Little Lights

To właśnie powinno się nazywać prawdziwą muzyką. Prosta, ale nie prostacka kompozycja, oszczędna aranżacja, emocjonalne, szczere wykonanie i dobry, dający do myślenia tekst. Chociaż to klasyczny one hit wonder i podejrzewam, że o Passengerze nigdy już nie usłyszymy (właśnie, czy ktoś wie, co dzieje się z Gotye?) to warto, żeby powstawały takie piosenki. Dzięki temu nawet w naszych do cna skomercjalizowanych stacjach radiowych pojawia się promyk nadziei w postaci takiej muzycznej perełki. „Let Her Go” to jeden z moich ulubionych tekstów 2013 roku. O tym, że nie doceniamy tego, co mamy i że często nie potrafimy mówić i rozmawiać o swoich uczuciach. Zdajemy sobie z tego sprawę, kiedy jest już za późno… Gdyby ludzie rzeczywiście wyciągali wnioski z piosenek, które słuchają, to świat byłby piękniejszy…
______________________________________________________________________________
16.
John Legend

Autor: Toby Gad, John Stephens
Produkcja: Dave Tozer, John Legend
Album: Love In the Future

W 2013 roku nie brakowało ckliwych piosenek, ale John Legend z „All Of Me” wygrywa ze wszystkimi w cuglach. Najlepszy męski czarny głos Ameryki czyni swoją powinność i po raz kolejny robi użytek z fortepianu, tworząc jedno z najpiękniejszych wyznań, jakie kochający mężczyzna może ofiarować kobiecie. Cały tekst to jedna wielka deklaracja miłości bez względu na wszystko. A perfect imperfections wygrywa u mnie w kategorii epitet roku.
______________________________________________________________________________
15.
Blood Orange

Autor: Devonté Hynes
Produkcja: Devonté Hynes
Album: Cupid Deluxe

Dev Hynes powołuje do życia swój kolejny projekt i nagrywa świetny album inspirowany, jak mówi, Nowym Jorkiem. I to słychać w brzmieniu. Kiedy w 2012 pomagał młodszej siostrze Beyoncé, Solange, była to jedna z najlepszych produkcji roku. Rok później nadal idzie obraną wtedy ścieżką miksując funk, jazz i nowojorskie brzmienie lat ’80. „You’re Not Good Enough” z gościnnym udziałem Samanthy Urbani buja od pierwszych taktów i przywołuje wspomnienia ciepłych letnich wieczorów z drinkiem w dłoni. Łyżką dziegciu jest jedynie gorzki tekst I never was in love / You know that you were never good enough. Ale nawet tak ostre słowa rozpływają się w tej odprężającej produkcji.

Posłuchaj również:
Blood Orange – Chamakay --> Duet z wokalistką Chairlift, Caroline Polachek.
Blood Orange – Chosen --> To samo słyszeliśmy już na EPce Solange, ale tutaj mamy jeszcze ten saksofon… Genialne… Piękne…
Blood Orange – Time Will Tell --> Utwór nagrany podobno na żywo, w jednym podejściu.
______________________________________________________________________________
14.
Arcade Fire

Autor: Arcade Fire (Win Butler, Régine Chassagne, Richard Reed Parry, William Butler, Jeremy Gara, Tim Kingsbury)
Produkcja: James Murphy, Markus Dravs, Arcade Fire
Album: Reflektor

Nie będę się tutaj rozdrabniał nad geniuszem Arcade Fire, bo więcej na ten temat możecie przeczytać w innym miejscu moich muzycznych tyrad. Ale trzeba zaznaczyć, że ta wielka kanadyjsko-amerykańska rodzina jak nikt inny wyciska ze swoich piosenek maksimum emocji i dramatyzmu. Alternatywny dance-rock to coś, co Arcade Fire już robili (chociażby w genialnym „Sprawl II (Mountains Beyond Mountains)” z poprzedniego albumu), jednak wcześniej były to raczej drobne fanaberie i nie one dominowały. Na „Reflektorze” te proporcje nieco się odwracają. Jest więcej elektronicznych elementów, głównie za sprawą Jamesa Murphy’ego, producenta albumu. Bardziej roztańczone rytmy nie przeszkadzają im jednak opowiadać o sprawach najcięższego kalibru. Nawiązując do mitu o Orfeuszu i Eurydyce (w tekstach, na okładce, przy promocji albumu) pytają czy istnieje życie po życiu. W kontekście mitu, rozważania Orfeusza są co najmniej tragiczne, bo to z jego winy na zawsze umiera jego ukochana. Zaprzepaścił szansę na przywrócenie Eurydyki do żywych nie stosując się do warunków władcy podziemi. Ale my, zwykli śmiertelnicy równie często stawiamy sobie to pytanie. Kiedy umiera ktoś, kogo kochamy, tak trudno się z tym pogodzić. Pytamy sami siebie: Dlaczego? To już koniec? Nigdy już jego/jej nie zobaczę? Nie poczuję? Nie pożartujemy razem, nie porozmawiamy? Te wątpliwości rozdzierają duszę tak bardzo, że aż chcemy krzyczeć… (I’ve gotta know can we work it out? If we scream and shout?) A i tak nie przyniesie to żadnego rozwiązania. Arcade Fire nie dają nam odpowiedzi na te pytania, bo także ich nie znają. Po prostu musimy się z nimi mierzyć każdego dnia i na zawsze będą ciężarem naszego ziemskiego życia.

Posłuchaj również:
Arcade Fire – Here Comes The Night Time --> Czegoś takiego po AF nikt się nie spodziewał. Koniecznie do posłuchania! Zmiany tempa, karnawałowy karaibski klimat i kolejny powalający i zdumiewająco prosty wkład pianina.
Arcade Fire – We Exist --> „Kocia” niczym w „Billie Jean” linia basu urasta do ekstatycznej feerii gitar, smyczków, pianina i syntezatorów.
Arcade Fire – Normal Person --> Dowód na to, że AF potrafią dać czadu we wspaniałym stylu.
Arcade Fire – Awful Sound (Oh Eurydice) --> Stare, dobre AF. Melodyka, podniosłość i ten wspaniały stadionowy finał… La la la la.
______________________________________________________________________________
13.
Disclosure

Autor: Guy Lawrence, Howard Lawrence
Produkcja: Disclosure
Album: Settle

Wszyscy zawiedzeni najnowszym albumem Daft Punk powinni posłuchać debiutu Disclosure. „Settle” to kopalnia hitów i płyta tak dobra, jak niezapomniane „Discovery” Francuzów. Dziennikarze nazywają tę muzykę garażowym house’m, ale nie ma co wysilać się z nazewnictwem. To po prostu elektronika, house, pop, r&b i świetne melodie. Bardzo trudnym zadaniem jest wybrać najlepszy kawałek na „Settle”, bo to od początku do końca solidne i fenomenalne dzieło. Ale spróbujmy. Zaczyna się od „When a Fire Starts to Burn” i do końca nie zwalnia tempa. Wysamplowane słowa Erica Thomasa nabrały melodyjności, a basy dopełniły resztę. Tym albumem bracia Lawrence (rocznik 1991 i 1994) otwierają sobie wszystkie drzwi… a raczej wyważają te drzwi z hukiem.

Posłuchaj również:
Disclosure feat. Sam Smith – Latch --> Jeden z największych przebojów we wszystkich klubach świata.
Disclosure feat. Eliza Doolittle – You & Me --> Atutem chłopaków jest umiejętność pisania chwytliwych melodii.
Disclosure – Apollo --> Kolejne utwory wrzucane przez duet do sieci pobudzają apetyt na nowy album.
______________________________________________________________________________
12.
Janelle Monáe

Autor: Janelle Monáe Robinson, Nathaniel Irvin III, Charles Joseph II
Produkcja: Wonder & Lightning, Janelle Monáe
Album: The Electric Lady

Beyoncé powinna czuć się zagrożona, bo koronę królowej czarnych brzmień może zabrać jej Janelle Monáe. I w sumie to chciałbym, żeby to się wydarzyło, bo jest ona autorką jednego z moich ulubionych i najlepszych albumów minionego roku. Prawie 70-minutowe „The Electric Lady” to płyta bez wypełniaczy, pełna tylu błyskotliwych pomysłów i naszpikowana taką mieszanką różnych gatunków, że aż pęka w szwach. Wulkan energii i ogromnego talentu wybucha w „Dance Apocalyptic”, które biegnie w szaleńczym tempie, jakby za chwilę naprawdę miał przyjść koniec świata. A teledysk w zabawny sposób nawiązuje do klasycznego już „Hey Ya”. Jestem baaardzo na tak.

Posłuchaj również:
Janelle Monáe – Look Into My Eyes --> Monáe i klasyczny pop lat ‘60/’70 w klimacie Jamesa Bonda. Fantastyczny wokal.
Janelle Monáe – Sally Ride --> Przykro mi Beyoncé. Twoja koleżanka z branży nie potrzebuje kilkunastu producentów by chwycić mnie za serce klasycznym  r&b.
Janelle Monáe – What an Experience --> Ano wspaniałe doświadczenie. A to co dzieje się od połowy 3 minuty… po prostu <3
______________________________________________________________________________
11.
Justin Timberlake

Autor: Justin Timberlake, Timothy Mosley, Jerome „J-Roc” Harmon, James Fauntleroy
Produkcja: Timbaland, Justin Timberlake, Jerome „J-Roc” Harmon
Album: The 20/20 Experience

Czy naprawdę aż tyle musieliśmy czekać na nowy album? Wydane w marcu „The 20/20 Experience” miejscami zaskakuje, ale to jedna z najlepszych popowych płyt roku. Pełna przepychu ballada w średnim tempie „Mirrors” to utwór na który wszyscy czekaliśmy i właśnie takiego Justina oczekiwaliśmy. Pomiędzy Timberlakiem a Timbalandem musi być swego rodzaju chemia, bo kiedy usłyszałem, że Justin pozostanie mu wierny i nie będzie współpracował z nikim nowym, to trochę obawiałem się o tę płytę. Timbaland już dawno się wypalił, a jego produkcje nie odwiedzają list przebojów już od wielu lat. Tutaj jednak coś zatrybiło i ten duet znowu zadziałał. Jedynym zarzutem z jakim mogę wyjść jest długość utworów, która rzadko spada poniżej 7 minut. To nieco utrudnia odbiór tych, jakby nie było, popowych piosenek. Na „The 20/20 Experience” są podzielone na części i porozciągane do maksimum w długie miksy. Wierzę, że można było to skondensować w jeden (nie dwa) album, który byłby w stanie przebić "FutureSex/LoveSounds" - opus magnum Timberlake’a.

Posłuchaj również…
… jak wypada nasz książę popu na żywo. A wypada fantastycznie! Jednak brylantyna na włosach to nie wszystko. To jedne z najlepszych rzeczy jakie widziałem w zeszłym roku w internecie:
Pusher Love Girl --> Klasyczny soul w wykonaniu JT.
Strawberry Bubblegum --> Stevie Wonder lubi to.
Let The Groove Get In --> Wspaniały performance. Jeden z najmocniejszych punktów albumu. Super chórki, moim marzeniem byłoby śpiewać u Timberlake’a :)
Mirrors --> Na żywo zawsze lepiej. Przestrzeń + głębia brzmienia + chórki.
Medley --> Na deser wiązanka przebojów. Koniecznie obejrzyjcie !!!