Najlepsze piosenki 2012 - część 2/
Best Songs 2012 - part 2:
Ranking ma charakter subiektywny.
Nie jestem właścicielem zdjęć zamieszczanych na blogu. Zostały one znalezione w internecie.
Zastrzegam sobie prawo do kopiowania tekstów i zamieszczania ich na innych stronach jako swoje własne.
______________________________________________________________________________
40.
40.
The Black Keys
Autor: The Black Keys (Dan Auerbach, Patrick Carney), Brian Burton
Produkcja: Danger Mouse (B. Burton)
Album: El Camino
Prawdziwy rock jeszcze żyje i od czasu do czasu
daje o sobie przypomnieć. Muzyka The Black Keys zawsze oparta była na bluesie i
klasycznym rocku z południa Stanów, ale ich wydane w 2011 roku „El Camino” to
prawdziwa kopalnia hitów. Jednym z nich jest „Gold On The Ceiling”, w którym
gospelowy refren i klaśnięcia, przesterowane klawisze oraz gitarowe przejścia
sprawiają, że to najbardziej przebojowy numer Czarnych Klawiszy w ogóle.
______________________________________________________________________________
39.
Todd Terje
Autor: Terje Olsen
Produkcja: Terje Olsen
Album: It’s the Arps EP
Sztuką nie jest zebranie kilku zupełnie różniących się od
siebie utworów i zmiksowanie ich w jeden set, tak jak robi to większość DJ-ów
na świecie. Jest nią zaprezentowanie jednego, powtarzającego się motywu, granie
go na różne sposoby, przedstawianie wciąż w inny sposób. Sztuką jest
iprowizowanie wokół tego motywu tak, jak robią to najlepsi muzycy jazzowi.
„Inspector Norse” choć trwa prawie siedem minut, to nie
nudzi. Młodzieniec z Oslo krążąc wokół wybranej melodii umiejętnie łączy disco,
house i electro, przywracając im nieco świeżości. A na deser dorzuca jeszcze
zabawny teledysk.
Posłuchaj również:
Storm Queen – Let’s Make Mistakes --> znalezione na
Pitchforku
Madonna – Gang Bang --> Madonna najpierw naoglądała się
filmów Tarantino, a potem puściła wodze fantazji. Quentin, nakręć do tego klip,
proszę…
______________________________________________________________________________
Kanye West, Big Sean, Pusha T & 2 Chainz
Autor: Kanye West, Sean Anderson, Terrence Thornton, Tauheed Epps,
Stephan Taft, James Thomas, Denzie Beagle, Winston Riley, Reggie Williams
Produkcja: Lifted, Mike Dean, Mike Will, Phines Muzic, Kanye West,
Hudson Mohawke
Album: Cruel Summer
Ego Kanye’go West’a po raz kolejny urasta do niebotycznych
rozmiarów. Paradoksem jest to, że za każdym razem West ogromnie się przechwala;
mówi, jaki jest wspaniały i wyjątkowy; jakie ma super fury na które Ciebie nie
stać; że jego laskami są najpiękniejsze modelki; że ma wille, o których możesz
tylko pomarzyć, a mimo to jest uwielbiany przez miliony fanów. Bo wszystko
czego się dotknie, zamienia się w złoto.
Kiedy w 2004 roku zakładał własną wytwórnię GOOD Music
(akronim od Getting Out Our Dreams) nikt nie spodziewał się chyba, że będą dla
niej nagrywać najlepsi raperzy w Ameryce. Dzisiaj jest jedną z najważniejszych,
jeśli nie najważniejszą, osobą na kuli ziemskiej, jeżeli chodzi o hip hop.
jedną z nielicznych, która może powiedzieć „sam do tego wszystkiego doszedłem”.
Najpierw jako producent, pomagając zdobywać laury samemu Jayowi-Z, następnie
już jako samodzielny raper wydając pięć wybitnych albumów i zgarniając
prestiżowe wyróżnienia z całego świata. Może właśnie dlatego z pewnym
pobłażaniem patrzymy na jego butę i liczne wybryki.
W 2012 roku tą niezachwianą pozycję w muzycznym światku
potwierdza „Mercy”, stworzone na rzecz projektu „Cruel Summer”, składankowego
albumu, w którym udział wzięli niemal wszyscy artyści zrzeszeni we wspomnianej
już wytwórni Westa GOOD Music. Mentor tego przedsięwzięcia usuwa się nieco w
cień, co nie przeszkadza mu jednak stworzyć najlepszą zwrotkę w tym kawałku (czwarta
minuta). Oprócz tego niemal klubowego przerywnika, na uwagę zasługuję także
wplecenie Well, it is a weeping and a
moaning and a gnashing of teeth, czyli fragmentu dancehallowego utworu
„Dust a Sound Boy” wykonywanego przez Super Beagle.
Posłuchaj również:
Killer Mike feat. Bun B, T.I. & Trouble – Big Beast -->
futurystyczna produkcja El-P jest tutaj prawdziwą bestią.
______________________________________________________________________________
37.
Gregory Porter
Autor: Gregory Porter
Produkcja: Brian Bacchus
Album: Be Good
Kto powiedział, że karierę należy rozpoczynać w wieku
dwudziestu kilku lat? Równie dobrze można to robić po czterdziestce. Co prawda
nie wypada wtedy skakać na parkiecie do klubowych bitów (zarezerwowane dla
Madonny i Mylène Farmer), ale już smooth jazz jest jak najbardziej odpowiedni.
Gregory Porter wydaje już drugą płytę i zdobywa co raz
większą popularność. Szczególnie wśród wielbicieli leniwej, barowej, jazzowej
atmosfery. Ale jak nie ulec magii takiej ciepłej muzyki i tego aksamitnego
głosu?
Posłuchaj również:
Gregory Porter – Real Good Hands --> Chyba nawet jeszcze
bardziej klimatyczny numer niż „Be Good”
______________________________________________________________________________
36.
Lana Del Rey
Autor: Lana Del Rey, Justin Parker
Produkcja: Rick Rubin
Album: Paradise EP
Lana udowadnia, że nie jest jedynie gwiazdką jednego sezonu i jednego przeboju. Po zachwycających singlach „Video Games” i „Blue Jeans” zadebiutowała w styczniu całkiem udanym albumem „Born To Die”. Na fali popularności postanowiono na koniec roku wydać jeszcze EP-kę z ośmioma nowymi utworami. „Paradise” jest jeszcze lepsze od pełnowymiarowej płyty, dlatego z bólem czytam plotki o rzekomym zakończeniu kariery przez Amerykankę. Miejmy nadzieję, że to tylko plotki. Bo pewne jest jedynie to, że dopiero druga płyta zweryfikuje w jakich kategoriach możemy mówić o muzycznej przyszłości Lany Del Rey.
Za jej sukces w dużym stopniu odpowiada także Justin Parker
– bardzo popularny obecnie kompozytor. Jest on współautorem niemal połowy
debiutanckiego materiału Lany, pisał także dla Rihanny („Stay”) i Bat For
Lashes (będzie o niej mowa w kolejnych postach). Pisząc „Ride” Lana powróciła
do współpracy z Parkerem, a koronkową produkcją zajął się legendarny Rick
Rubin.
Posłuchaj również:
Lana Del Rey – Summertime Sadness --> Retro stylistyka,
retro teledysk. Nie bez powodu Del Rey bywa porównywana do Nancy Sinatry.
Lana Del
Rey – American --> Lana łechce amerykańską dumę w jednym z najpiękniejszych
fragmentów „Paradise”.
______________________________________________________________________________
David Guetta feat. Sia
Autor: Sia Furler, David
Guetta, Giorgio Tuinfort,
Nick Van De Wall
Produkcja: David Guetta, Giorgio Tuinfort, Afrojack (N. Van De Wall)
Album: Nothing But The BeatNajlepsze utwory Davida Guetty to te, które nieco odbiegają od jego charakterystycznego stylu. Przeznaczony pierwotnie dla Mary J. Blige „Titanium” ostatecznie zaśpiewała autorka piosenki, Sia Furler. Akustyczny wstęp nawet w najmniejszy sposób nie zdradza, że za produkcją stoi m.in. Guetta. Dobrze znany beat w dalszej części także nie razi mnie tak, jak niektóre wcześniejsze dokonania Francuza. Nie wiem czy ta odmiana to zasługa Australijki, ale jestem w stu procentach przekonany, że nikt inny nie zaśpiewałby tego lepiej niż ona sama. Zresztą posłuchajcie sami: pierwotna wersja wyciekła do sieci jeszcze przed premierą albumu.
Posłuchaj również:
Usher – Scream --> To najbardziej przebojowa propozycja do klubowego szaleństwa, jaką do tej pory mogliśmy od Ushera usłyszeć.
Justin Bieber feat. Nicki Minaj – Beauty and a Beat --> Partia basu w tym utworze to jedno z tych tegorocznych pozytywnych zaskoczeń.
Nicki Minaj – Starships --> Minaj nie może się zdecydować, czy chce zostać gwiazdą rapu czy popu.
_____________________________________________________________________________________________________________
34.
34.
Beyoncé
Autor: Beyoncé Knowles, Dave Taylor, Shea Taylor, Terius Nash
Produkcja: Beyoncé Knowles, Diplo, Switch (D. Taylor), The-Dream (T.
Nash)
Album: 4
Rok temu Beyoncé obrała drogę, jaką powinny także pójść inne
gwiazdy r&b (głównie Rihanna). Przestała się bowiem skupiać na hitach i
nagrała najlepszy i najbardziej spójny album w swojej karierze („4”). Ostatnim
singlem promującym to wydawnictwo jest „End of Time” – jeden z najlepszych
fragmentów płyty. Zadziorne trąbki, potężny, nieco afrykański rytm, słowa
wyśpiewywane z prędkością karabinu i górująca nad tym wszystkim, pewna siebie
Beyoncé. Mrs. Knowles ma moc, jakiej jeszcze nigdy wcześniej nie miała. Objawia
się jako silna, walcząca, świadoma własnych wartości dojrzała kobieta, która
nie musi nikomu już nic udowadniać.
Posłuchaj również:
Rihanna – Diamonds --> A koleżanka z Barbadosu produkuje
przebój za przebojem, byle szybko, byle stale być na czasie i na topie. Zwolnij
Riri, bo się w końcu wypalisz.
______________________________________________________________________________
M.I.A.
Autor: Maya Arulpragasam (M.I.A.), Nate Hills, Marcella Araica
Produkcja: Danja (Nate Hills)
Album: Matangi
Live fast, die young /
Bad girls do it well deklamuje
M.I.A. na tle orientalnego arabskiego (bollywodzkiego?) motywu i nawet na chwilę
nie zrywa ze swoją rozpoznawalną mieszanką styli. W „Bad Girls” podobnie jak w
poprzednich dość popularnych utworach „Paper Planes” i „XXXO” jest jedynie
trochę bardziej przebojowa, choć i tak nie są to kawałki, które możemy usłyszeć
w komercyjnych stacjach radiowych.
Oprócz słuchania M.I.A. warto także popatrzeć na klip promujący
piosenkę, bo to jeden z najlepszych i najciekawszych obrazów, jakie mogliśmy
zobaczyć w ubiegłym roku.
Posłuchaj również:
Santigold – The Keepers --> Santigold w bardzo
symboliczny sposób daje do zrozumienia, że ogromne imperium USA chwieje się w
posadach. Teledysk także należy traktować jako metaforę.
AlunaGeorge
– Your Drums, Your Love --> Aluna Francis (wokal) i George Reid (produkcja)
to duet, na który warto mieć oko. Dopiero debiutują, a już wyróżniają się
ciekawą muzyką i świetnymi teledyskami.
______________________________________________________________________________
Jai Paul
Autor: ? Jai Paul
Produkcja: ? Jai Paul
Album: -
Uwielbiam głośno słuchać początku „Jasmine”, aż drżą szyby w
oknach. I gdy z tego niepokojącego intro wyłania się funkująca gitara, a potem
mamroczący coś tam wokal. Za te doznania najprawdopodobniej odpowiada Jai Paul
– bardzo ciekawa postać. Bo tak naprawdę nie wiadomo kto to jest.
Jakieś
dwa lata temu jegomość ten opublikował w sieci swoje pierwsze nagranie „BTSTU”.
I wzbudził tym niebywałą euforię na hipsterskich portalach z muzyką. Do tego
stopnia, że cała ta histeria przeniosła się także na inne muzyczne serwisy.
Piosenka tego anonimowego muzyka zaczęła być także samplowana i wykorzystywana
przez innych wykonawców (m.in. Drake’a i Beyoncé). I choć wszyscy chcieli się
dowiedzieć czegoś więcej i posłuchać czegoś nowego, Jai Paul milczał przez
prawie dwa lata. Dopiero w 2012 opublikował kolejne nagranie, czyli „Jasmine”.
I historia znów się powtórzyła. Podobnie jak w przypadku „BTSTU” mamy do
czynienia z perfekcyjną produkcją i dużymi umiejętnościami kompozytorskimi. Ale
czy Jai Paul zechce wyjść z cienia, zależy tylko od niego. Bez wątpienia musi
być to dość kuszące, ponieważ te dwa utwory otworzyły mu niemal wszystkie
drzwi. Setki muzyków i artystów już teraz deklaruje, że chciałoby z nim współpracować.
______________________________________________________________________________
Mumford & Sons
Autor: Mumford & Sons (Ted Dwane, Ben Lovett, Marcus Mumford, Country
Marshall)
Produkcja: Markus Dravs
Album: Babel
“I Will Wait” kwartetu z Anglii potwierdza, że w muzyce nie
liczy się moda, tylko świetna piosenka. A ludzie potrzebują czegoś świeżego,
czegoś innego, co wyróżnia się wśród radiowej słodko-kwaśnej, niczym nie
przyprawionej papki. Kiedy wszystko w tym muzycznym sosie się ze sobą zlewa,
tytułowa deklaracja chłopaków z Mumford & Sons okraszona szalonym riffem na
banjo, piękną dętą aranżacją i wokalnymi harmoniami, przywraca smak niczym sól.
„I Will Wait” jest tak prawdziwie amerykańskie, że jawi mi
się jako popołudniowe słońce, gdzieś na ranczu na południu Stanów
Zjednoczonych. Za każdym razem kiedy słucham tego utworu odczuwam satysfakcję…
tak po prostu. Dociera do mnie pozytywny przekaz, odpręża mnie i jednocześnie
mobilizuje do działania.
Posłuchaj
również:
The Lumineers – Ho Hey --> Amerykanie proponują coś
bardziej spokojnego od kolegów z UK, choć oparte na tym samym schemacie.
The Avett
Brothers – Live and Die --> Kolejny amerykański folkowy zespół działający
już od wielu lat, o wiele mniej popularny od wymienionych wcześniej M&S i
The Lumineers.
______________________________________________________________________________
Kolejna część po 10 stycznia.
Opisujesz swoje rankingowe wybory w ciekawy sposób. Do tego odpowiada mi konsekwentny rozkład: zdjęcie, tekst, "posłuchaj również" :)
OdpowiedzUsuńKiedy ciąg dalszy?
Ciąg dalszy lada dzień. Do 10 lutego na pewno będzie całość. Niestety sesja nieco utrudnia mi pisanie ;) Pozdrawiam.
Usuń