niedziela, 30 grudnia 2012

2012 ŚWIAT: miejsca 50-41

Najlepsze piosenki 2012 - część 1
Best Songs 2012 - part 1:

Ranking ma charakter subiektywny ;)
Nie jestem właścicielem zdjęć zamieszczanych na blogu. Zostały one znalezione w internecie.
Zastrzegam sobie prawo do kopiowania tekstów i zamieszczania ich na innych stronach jako swoje własne.
______________________________________________________________________________
50.
 
PEOPLE HELP THE PEOPLE
Birdy

Autor: Simon Aldred
Produkcja: James Ford
Album: Birdy 

Talent 16-letniej obecnie Birdy (a właściwie Jasmine van den Bogaerde) do Polski dotarł dopiero w 2012 roku, pomimo tego, że debiutancki album tej młodej Angielki wydano rok wcześniej. Na owym krążku nastolatka przedstawia własne, bardzo liryczne wersje twórczości zespołów spod znaku indie, takich jak Bon Iver, Fleet Foxes, The xx czy The National. I właściwie to jedyny zarzut, który wytaczają przeciwko niej hejterzy. Brak własnej twórczości (jedynie jeden utwór na debiucie jest jej autorstwa) i wykorzystywanie mało znanych masowemu słuchaczowi piosenek, które w interpretacji Birdy przeradzają się w cukiereczki, którymi kupuje publikę.
Ja natomiast będę tej „ptaszyny” bronił. W końcu, czego można oczekiwać od nastolatki, która dopiero zaczyna karierę? Świetnie śpiewa i gra na fortepianie. Wreszcie, naprawdę wywołuje emocje. Jej interpretacja „People Help The People” grupy Cherry Ghost mnie osobiście przekonuje. Każdego roku powstają przecież tysiące coverów. Sztuką jest wyróżnić się własną wersją, która rzecz jasna, nie musi być lepsza od pierwowzoru. Warto jednak, żeby chociaż mu dorównywała i/lub prowokowała do dyskusji. Birdy te warunki spełnia.

Posłuchaj również:
Ariel Pink’s Haunted Graffiti feat. Dam-Funk – Baby --> Ariel chyba wielu zaskoczył tym cholernie klimatycznym, zrobionym zupełnie na serio coverze utworu Donnie’go & Joe Emersonów.

 ______________________________________________________________________________
 49.
Niki & The Dove

Autor: Gustaf Karlöf, Malin Dahlström
Produkcja: Gustaf Karlöf, Malin Dahlström, Elof Loelv  
Album: Instinct

Wizja końca świata chyba udzieliła się temu duetowi ze Szwecji. Malin Dahlström niemal wybucha tutaj w refrenie: Oh if tomorrow comes / I wanna waste my love on you. W klipie natomiast przemierza kosmos szukając nowej planety.
Siłą Niki & The Dove jest na pewno charakterystyczny głos wokalistki porównywany do Cyndi Lauper i Kate Bush, a także dość solidna produkcja. Ale czy to wystarczy, żeby powalczyć o trochę większą popularność, wykraczającą poza serwisy muzyczne z alternatywą? Czas pokaże…

Posłuchaj również:
Susanne Sundfør - White Foxes --> Nawet Norwegia zwraca się ostatnio ku popowi i delikatnej elektronice.
 ______________________________________________________________________________
 48.
Ciara

Autor: Ciara Harris, Olivia Waithe, Rodney Jerkins
Produkcja: Darkchild (R. Jerkins)  
Album: Ciara

Ciara is back! Tak najkrócej można streścić tę energetyczną bombę, którą Amerykanka nam serwuje. Jak sama mówi: „Chcę, żeby ludzie poczuli się dobrze, chce ruszyć ludzi do tańca, chce by poczuli się wolni”. Słuchając tego kawałka trudno usiedzieć w miejscu. „Got Me Good” to niejako powrót do korzeni – do brzmień, jakie królowały na czarnych parkietach na początku wieku, właśnie za sprawą Ciary, Missy Elliott, Aaliyah. To powrót przede wszystkim do tańca. Oczami wyobraźni widzę już jak pląsają do tego utworu uczestnicy programów typu You Can Dance. A oglądając świetny klip zdałem sobie sprawę jak brakuje mi dobrych tanecznych teledysków. 
 ______________________________________________________________________________
 47.
Emeli Sandé

Autor: Emeli Sandé, Hugo Chegwin, Harry Craze
Produkcja: Craze & Hoax (Chegwin/Craze)
Album: Our Version of Events

Dla Sandé ten rok był najważniejszy w karierze. Wydała debiutancką płytę, występowała jako główna solistka olimpiady w Londynie. Ponadto pisała dla m.in. Alicii Keys, Rihanny, Leony Lewis oraz udzielała się gościnnie u innych artystów. Co w takim razie stoi za tak spektakularnym sukcesem? Na pewno talent, to rzecz bezdyskusyjna. Duże znaczenie może mieć także pozytywna energia, którą wokalistka przekazuje światu. Jak sama mówi, chce pisać o dobrych rzeczach. W jednym z wywiadów zwróciła uwagę na piosenki o miłości, z których zdecydowana większość opowiada o rozstaniach i złamanych sercach. Zastanawia się w nim dlaczego tak niewiele wokalistek śpiewa o jej pozytywnych stronach. Dlatego „Next To Me” jest o szczęściu jaki daje związek z tym właściwym człowiekiem, który bez względu na okoliczności zawsze będzie przy niej. Może właśnie potrzebujemy takich piosenek, szczególnie w czasach, w których wciąż bombardowani jesteśmy złymi wiadomościami?
 ______________________________________________________________________________
 46.
Ellie Goulding

Autor: Ellie Goulding, Richard Stannard, Ash Howes
Produkcja: Richard "Biff" Stannard, Ash Howes  
Album: Bright Lights

Ten prosty electro-popowy utwór o strachu przed ciemnością to typowy przykład piosenki, która po pierwszym przesłuchaniu wypada drugim uchem. Od czego mamy jednak stacje radiowe? Po kilkunastu tygodniach katowania Ellie Goulding w radiu, melodia ta tak wryła mi się w głowę, że dziś zamieszczam ją wśród najlepszych/najciekawszych roku 2012. I naprawdę bardzo ją polubiłem. Chyba zresztą nie tylko ja. Bo po raz pierwszy opublikowane w sieci w 2010 roku „Lights”, na listy wdarło się dopiero po ponad 20 miesiącach. Co ciekawe, Goulding nie dała rady zdobyć dużej popularności w rodzimej Wielkiej Brytanii, za to w USA singiel powędrował na 2 miejsce Billboardu. A co jeszcze ciekawsze, była to jedna z najwolniej awansujących piosenek wykonywanych przez wokalistkę w historii tej listy. Wędrówka „Lights” z miejsca 99 na miejsce 2 zajęła… 33 tygodnie.
 ______________________________________________________________________________
 45.
Muse

Autor: Matthew Bellamy
Produkcja: Muse
Album: The 2nd Law

Z Muse mam problem. Z każdym ich kolejnym albumem. Przygotowując się do odsłuchu należy chyba zapomnieć o wszystkim, co do tej pory od nich słyszeliśmy. Każdy album to więcej, więcej i jeszcze raz więcej… Matthew Bellamy wykorzystał już chyba wszystko co mógł, teraz przyszedł czas na dubstep. W końcu musiało się to stać – ten eklektyczny materiał na najnowszym longplayu „The 2nd Law” najzwyczajniej w świecie mnie przerósł. Jako całość rzecz jasna. Bo jednostkowo takie np. „Madness” jest w stanie mnie zachwycić.
Abstrahując od całej dość ciekawej elektronicznej bazy, na której oparty jest utwór (która w tym przypadku idealnie pasuje), jego siłą jest coś, co zawsze sprawdza się w przypadku Muse. Mam tu na myśli świetne melodie wymyślane przez Bellamy’ego, które potrafią się „przyczepić” na długie dni. Nawet tak banalne z pozoru, zapętlone ma-ma-ma-ma-ma-ma-ma-madness nie chciało wypaść mi z głowy przez dobry tydzień. Do tego dodajmy jeszcze drobne smaczki w postaci reminiscencji twórczości Queen (madness w końcówce zwrotki czy krótka solówka a la Brian May) i otrzymujemy materiał na przebój.
 ______________________________________________________________________________
  44.
Labrinth feat. Emeli Sandé

Autor: Timothy McKenzie (Labrinth), Mike Posner, Emeli Sandé
Produkcja: Labrinth, Mike Posner, Da Digglar 
Album: Electronic Earth

Kiedy dwoje najpopularniejszych wokalistów na całych Wyspach łączy siły i wydaje pod koniec roku tak pięknego singla, to numer 1 mają jak w banku. I tak też się stało. Wspólnymi siłami, w duecie, Sandé i Labrinth osiągnęli szczyt list przebojów w ojczyźnie, co jeszcze przypieczętowało ich osobiste sukcesy. „Beneath Your Beautiful” oprócz tego, że swoim niegramatycznym tytułem wzbudza zakłopotanie, dość szeroko komentowane w UK (aż sam nomen omen Labrinth musiał zabrać głos w tej sprawie), to jest on przede wszystkim apelem o nieprzybieranie masek i poz. O tym, że nikt nie jest perfekcyjny, więc dlaczego wciąż udajemy i gramy kogoś innego? 
A sprawne ucho wśród klasyczno-symfonicznej aranżacji wychwyci dubstepowe wobble (w zwrotce Emeli). Ciekawe połączenie...

Posłuchaj również: 
Rihanna feat. Mikky Ekko – Stay --> Riri nie zwalnia, co roku nowa płyta i wykańczająca trasa koncertowa po całym świecie. Dawno nie słyszeliśmy jej tak lirycznej jak w „Stay”.  
Pink feat. Nate Ruess – Just Give Me a Reason --> Pink rzadko można usłyszeć w duecie. Ciężko sprostać mocnemu głosowi Alecii Moore. Na szczęście wokalista fun. nie zawodzi.
 ______________________________________________________________________________
 43.
Chromatics

Autor: Adam Miller, John David V 
Produkcja: Johnny Jewel 
Album: Kill For Love

Zadziwiające jaki renesans w muzyce przeżywają ostatnio lata ’80. Gdy już myślałem, że to tylko chwilowa moda i zauroczenie, 2012 przyniósł tyle stylizowanych na tę epokę dźwięków, że mam wrażenie, jakbym przeniósł się w czasie. „Kill For Love” aż kipi od inspiracji i odniesień (od italo disco po Joy Division). 
A wszystko razem spaja już zupełnie współczesna produkcja i brzmienie oraz anielski głos Ruth Radelet.
 ______________________________________________________________________________
 42.
Dum Dum Girls

Autor: Dee Dee Penny
Produkcja: Sune Rose Wagner & Richard Gottehrer
Album: End of Daze EP
  
Dziewczyny z Los Angeles z każdym kolejnym rokiem się rozwijają. Zaczynając od popowego „Jail La La”, poprzez wspaniałe „Coming Down”, a kończąc na najnowszym „Lord Knows”. Co raz lepsza produkcja, co raz lepszy wokal, co raz lepsze numery. Tegoroczna propozycja to mieszanka poprockowego grania z lat ’70 w stylu „Crimson and Clover” plus dreampopowa melodia z prostym refrenem Oh boy, I can't hurt you anymore / Lord knows I hurt my love. Dee Dee opowiada w nim o strachu przed zakochaniem, by zdać sobie w końcu sprawę, że ten strach najbardziej rani tę drugą osobę.

 ______________________________________________________________________________
41.
Carly Rae Jepsen

Autor: Carly Rae Jepsen, Josh Ramsay, Tavish Crowe
Produkcja: Josh Ramsay 
Album: Curiosity

W 2012 cały świat tańczył do „Gangnam Style” i śpiewał „Call Me Maybe”. Tak spektakularna popularność tego kawałka była dla mnie sporym zaskoczeniem. Tego typu proste, dziewczęce, popowe piosenki były na czasie jakieś 10 lat temu. Pełen ciekawości założyłem na uszy słuchawki, by dokładnie się wsłuchać… i przyznałem, że „Call Me Maybe” było skazane na sukces.
Bo to po prostu perfekcyjny pop, uszyty na miarę. Nićmi są tutaj „kieszonkowa” partia symfoniczna, nienachalna elektronika i gitary, a przede wszystkim chwytliwy i łatwy do zapamiętania refren oraz pozytywny charakter utworu jako całości. Igłą, która potrafi zrobić użytek z tego materiału jest Carly i jej prosta, ale szczera interpretacja. Dodajmy do tego jeszcze świetny marketing w postaci zabawnego klipu i otrzymujemy rozwiązanie zagadki popularności największego hitu minionego roku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz