Najlepsze piosenki 2012 - część 1/
Best Songs 2012 - part 1:
Ranking ma charakter subiektywny ;)
Nie jestem właścicielem zdjęć zamieszczanych na blogu. Zostały one znalezione w internecie.
Zastrzegam sobie prawo do kopiowania tekstów i zamieszczania ich na innych stronach jako swoje własne.
______________________________________________________________________________
50.
Talent
16-letniej obecnie Birdy (a właściwie Jasmine van den Bogaerde) do Polski
dotarł dopiero w 2012 roku, pomimo tego, że debiutancki album tej młodej
Angielki wydano rok wcześniej. Na owym krążku nastolatka przedstawia własne,
bardzo liryczne wersje twórczości zespołów spod znaku indie, takich jak Bon
Iver, Fleet Foxes, The xx czy The National. I właściwie to jedyny zarzut, który
wytaczają przeciwko niej hejterzy. Brak własnej twórczości (jedynie jeden utwór
na debiucie jest jej autorstwa) i wykorzystywanie mało znanych masowemu
słuchaczowi piosenek, które w interpretacji Birdy przeradzają się w
cukiereczki, którymi kupuje publikę.
Ja
natomiast będę tej „ptaszyny” bronił. W końcu, czego można oczekiwać od
nastolatki, która dopiero zaczyna karierę? Świetnie śpiewa i gra na
fortepianie. Wreszcie, naprawdę wywołuje emocje. Jej interpretacja „People Help The People” grupy Cherry Ghost mnie osobiście przekonuje. Każdego roku powstają
przecież tysiące coverów. Sztuką jest wyróżnić się własną wersją, która rzecz
jasna, nie musi być lepsza od pierwowzoru. Warto jednak, żeby chociaż mu
dorównywała i/lub prowokowała do dyskusji. Birdy te warunki spełnia.
Posłuchaj
również:
Ariel Pink’s Haunted Graffiti feat. Dam-Funk – Baby --> Ariel
chyba wielu zaskoczył tym cholernie klimatycznym, zrobionym zupełnie na serio
coverze utworu Donnie’go & Joe Emersonów.
______________________________________________________________________________
49.
Niki & The Dove
Autor: Gustaf Karlöf, Malin Dahlström
Produkcja: Gustaf Karlöf, Malin Dahlström, Elof Loelv
Album: Instinct
Wizja końca
świata chyba udzieliła się temu duetowi ze Szwecji. Malin
Dahlström niemal wybucha tutaj w refrenie: Oh if tomorrow comes / I wanna waste
my love on you. W
klipie natomiast przemierza kosmos szukając nowej planety.
Siłą Niki
& The Dove jest na pewno charakterystyczny głos wokalistki porównywany do
Cyndi Lauper i Kate Bush, a także dość solidna produkcja. Ale czy to wystarczy,
żeby powalczyć o trochę większą popularność, wykraczającą poza serwisy muzyczne
z alternatywą? Czas pokaże…
Posłuchaj
również:
Susanne
Sundfør - White Foxes --> Nawet Norwegia zwraca się ostatnio ku popowi i
delikatnej elektronice.
______________________________________________________________________________
48.
Ciara
Autor: Ciara Harris,
Olivia Waithe, Rodney Jerkins
Produkcja: Darkchild (R.
Jerkins)
Album: Ciara
Ciara is back! Tak najkrócej można streścić tę energetyczną
bombę, którą Amerykanka nam serwuje. Jak sama mówi: „Chcę, żeby ludzie poczuli
się dobrze, chce ruszyć ludzi do tańca, chce by poczuli się wolni”. Słuchając
tego kawałka trudno usiedzieć w miejscu. „Got Me Good” to niejako powrót do
korzeni – do brzmień, jakie królowały na czarnych parkietach na początku wieku,
właśnie za sprawą Ciary, Missy Elliott, Aaliyah. To powrót przede wszystkim do
tańca. Oczami wyobraźni widzę już jak pląsają do tego utworu uczestnicy
programów typu You Can Dance. A oglądając świetny klip zdałem sobie sprawę jak
brakuje mi dobrych tanecznych teledysków.
______________________________________________________________________________
47.
Emeli Sandé
Autor: Emeli Sandé, Hugo Chegwin, Harry Craze
Produkcja: Craze &
Hoax (Chegwin/Craze)
Album: Our Version of Events
Dla Sandé ten rok był najważniejszy w karierze. Wydała
debiutancką płytę, występowała jako główna solistka olimpiady w Londynie.
Ponadto pisała dla m.in. Alicii Keys, Rihanny, Leony Lewis oraz udzielała się
gościnnie u innych artystów. Co w takim razie stoi za tak spektakularnym
sukcesem? Na pewno talent, to rzecz bezdyskusyjna. Duże znaczenie może mieć
także pozytywna energia, którą wokalistka przekazuje światu. Jak sama mówi,
chce pisać o dobrych rzeczach. W jednym z wywiadów zwróciła uwagę na piosenki o
miłości, z których zdecydowana większość opowiada o rozstaniach i złamanych
sercach. Zastanawia się w nim dlaczego tak niewiele wokalistek śpiewa o jej
pozytywnych stronach.
Dlatego
„Next To Me” jest o szczęściu jaki daje związek z tym właściwym człowiekiem,
który bez względu na okoliczności zawsze będzie przy niej. Może właśnie
potrzebujemy takich piosenek, szczególnie w czasach, w których wciąż
bombardowani jesteśmy złymi wiadomościami?
______________________________________________________________________________
Ellie Goulding
Autor: Ellie Goulding,
Richard Stannard, Ash Howes
Produkcja: Richard
"Biff" Stannard, Ash Howes
Album: Bright Lights
Ten prosty electro-popowy utwór o strachu przed
ciemnością to typowy przykład piosenki, która po pierwszym przesłuchaniu wypada
drugim uchem. Od czego mamy jednak stacje radiowe? Po kilkunastu tygodniach
katowania Ellie Goulding w radiu, melodia ta tak wryła mi się w głowę, że dziś
zamieszczam ją wśród najlepszych/najciekawszych roku 2012. I naprawdę bardzo ją
polubiłem. Chyba zresztą nie tylko ja. Bo po raz pierwszy opublikowane w sieci w
2010 roku „Lights”, na listy wdarło się dopiero po ponad 20 miesiącach. Co
ciekawe, Goulding nie dała rady zdobyć dużej popularności w rodzimej Wielkiej
Brytanii, za to w USA singiel powędrował na 2 miejsce Billboardu. A co jeszcze
ciekawsze, była to jedna z najwolniej awansujących piosenek wykonywanych przez
wokalistkę w historii tej listy. Wędrówka „Lights” z miejsca 99 na miejsce 2
zajęła… 33 tygodnie.
______________________________________________________________________________
45.
Muse
Autor: Matthew Bellamy
Produkcja: Muse
Album: The 2nd Law
Z Muse mam
problem. Z każdym ich kolejnym albumem. Przygotowując się do odsłuchu należy
chyba zapomnieć o wszystkim, co do tej pory od nich słyszeliśmy. Każdy album to
więcej, więcej i jeszcze raz więcej… Matthew Bellamy wykorzystał już chyba
wszystko co mógł, teraz przyszedł czas na dubstep. W końcu musiało się to stać
– ten eklektyczny materiał na najnowszym longplayu „The 2nd Law” najzwyczajniej
w świecie mnie przerósł. Jako całość rzecz jasna. Bo jednostkowo takie np.
„Madness” jest w stanie mnie zachwycić.
Abstrahując
od całej dość ciekawej elektronicznej bazy, na której oparty jest utwór (która
w tym przypadku idealnie pasuje), jego siłą jest coś, co zawsze sprawdza się w
przypadku Muse. Mam tu na myśli świetne melodie wymyślane przez Bellamy’ego,
które potrafią się „przyczepić” na długie dni. Nawet tak banalne z pozoru,
zapętlone ma-ma-ma-ma-ma-ma-ma-madness nie chciało wypaść mi z głowy przez
dobry tydzień. Do tego dodajmy jeszcze drobne smaczki w postaci reminiscencji
twórczości Queen (madness w końcówce zwrotki czy krótka solówka a la Brian May)
i otrzymujemy materiał na przebój.
______________________________________________________________________________
Labrinth feat. Emeli Sandé
Autor: Timothy McKenzie (Labrinth), Mike Posner, Emeli Sandé
Produkcja: Labrinth, Mike Posner, Da Digglar
Album: Electronic Earth
Kiedy dwoje najpopularniejszych wokalistów na całych Wyspach
łączy siły i wydaje pod koniec roku tak pięknego singla, to numer 1 mają jak w
banku. I tak też się stało. Wspólnymi siłami, w duecie, Sandé i Labrinth
osiągnęli szczyt list przebojów w ojczyźnie, co jeszcze przypieczętowało ich
osobiste sukcesy. „Beneath Your Beautiful” oprócz tego, że swoim niegramatycznym
tytułem wzbudza zakłopotanie, dość szeroko komentowane w UK (aż sam nomen omen Labrinth musiał zabrać głos w
tej sprawie), to jest on przede wszystkim apelem o nieprzybieranie masek i poz.
O tym, że nikt nie jest perfekcyjny, więc dlaczego wciąż udajemy i gramy kogoś
innego?
A sprawne ucho wśród klasyczno-symfonicznej aranżacji wychwyci
dubstepowe wobble (w zwrotce Emeli). Ciekawe połączenie...
Rihanna feat. Mikky Ekko – Stay --> Riri nie zwalnia, co roku nowa
płyta i wykańczająca trasa koncertowa po całym świecie. Dawno nie słyszeliśmy
jej tak lirycznej jak w „Stay”.
Pink
feat. Nate Ruess – Just Give Me a Reason --> Pink rzadko można usłyszeć w duecie. Ciężko sprostać mocnemu
głosowi Alecii Moore. Na szczęście wokalista fun. nie zawodzi.
______________________________________________________________________________
Chromatics
Autor: Adam Miller, John
David V
Produkcja: Johnny Jewel
Album:
Kill For Love
Zadziwiające jaki renesans w muzyce przeżywają ostatnio lata ’80. Gdy już myślałem, że to tylko chwilowa moda i zauroczenie, 2012 przyniósł tyle stylizowanych na tę epokę dźwięków, że mam wrażenie, jakbym przeniósł się w czasie. „Kill For Love” aż kipi od inspiracji i odniesień (od italo disco po Joy Division).
A
wszystko razem spaja już zupełnie współczesna produkcja i brzmienie oraz
anielski głos Ruth Radelet.
______________________________________________________________________________
Dum Dum Girls
Autor: Dee Dee Penny
Produkcja: Sune Rose Wagner & Richard Gottehrer
Album: End of Daze EP
Dziewczyny z Los Angeles z każdym kolejnym rokiem
się rozwijają. Zaczynając od popowego „Jail La La”, poprzez wspaniałe „Coming Down”, a kończąc
na najnowszym „Lord Knows”. Co raz lepsza produkcja, co raz lepszy wokal, co
raz lepsze numery. Tegoroczna propozycja to mieszanka poprockowego grania z lat
’70 w stylu „Crimson and Clover” plus dreampopowa melodia z prostym refrenem Oh boy, I can't hurt you anymore / Lord
knows I hurt my love. Dee Dee opowiada w nim o strachu przed zakochaniem, by zdać
sobie w końcu sprawę, że ten strach najbardziej rani tę drugą osobę.
______________________________________________________________________________
41.
Carly Rae Jepsen
Autor: Carly Rae Jepsen, Josh Ramsay, Tavish Crowe
Produkcja: Josh Ramsay
Album: Curiosity
W 2012 cały
świat tańczył do „Gangnam Style” i śpiewał „Call Me Maybe”. Tak spektakularna
popularność tego kawałka była dla mnie sporym zaskoczeniem. Tego typu proste,
dziewczęce, popowe piosenki były na czasie jakieś 10 lat temu. Pełen ciekawości
założyłem na uszy słuchawki, by dokładnie się wsłuchać… i przyznałem, że „Call
Me Maybe” było skazane na sukces.
Bo to po
prostu perfekcyjny pop, uszyty na miarę. Nićmi są tutaj „kieszonkowa” partia
symfoniczna, nienachalna elektronika i gitary, a przede wszystkim chwytliwy i
łatwy do zapamiętania refren oraz pozytywny charakter utworu jako całości.
Igłą, która potrafi zrobić użytek z tego materiału jest Carly i jej prosta, ale
szczera interpretacja. Dodajmy do tego jeszcze świetny marketing w postaci
zabawnego klipu i otrzymujemy rozwiązanie zagadki popularności największego
hitu minionego roku.