Najlepsze piosenki 2012 - część 3/
Best Songs 2012 - part 3:
Ranking ma charakter subiektywny.
Nie jestem właścicielem zdjęć zamieszczanych na blogu. Zostały one znalezione w internecie.
Zastrzegam sobie prawo do kopiowania tekstów i zamieszczania ich na innych stronach jako swoje własne.
______________________________________________________________________________
The xx
Autor: Romy Madley Croft, Oliver Sim, Jamie Smith
Produkcja: Jamie xx (J.
Smith)
Album: Coexist
To dopiero drugi album iksów, a londyńskie trio ma już tak
charakterystyczne brzmienie, że nie da się ich z nikim innym pomylić. „Anioły”
to jedna z najwspanialszych piosenek, jakie powstały w 2012. Ten minimalizm w
formie i wyczuwalna intymność, sposób w jaki Romy Craft śpiewa love, love, love… są jedyne w swoim
rodzaju. Nagłe pauzy i ogromna przestrzeń utworu sprawiają, że jest on ulotny
jak… sen. Bo słuchając „Angels” można zatracić się w marzeniach… i szybować w
chmurach. Proszę, nie sprowadzajcie mnie na ziemię…
Posłuchaj również:
The xx –
Chained --> Kolejna senna opowieść, tym razem o dystansie dzielącym
kochanków przyprawiona bardziej wyrazistym rytmem i crescendo gitary.
______________________________________________________________________________
Swedish House Mafia feat. John Martin
Autor: Axel Hedfors, Steve Angello, Sebastian Ingrosso, John Martin
Lindström, Michel Zitron
Produkcja: Swedish House Mafia
Album: Until Now
Szwedzkie trio DJów tą przebojową, optymistyczną petardą
zawieszają działalność na czas nieokreślony. Nominacja do nagrody Grammy oraz
pierwsza dziesiątka na listach przebojów w ponad 20 państwach świata to sukces,
jakiego Sebastian Ingrosso, Axwell i Steve Angello się chyba nie spodziewali. Po
świetnie przyjętym „Save The World” Swedish House Mafia idą za ciosem, po raz
kolejny współpracując z Johnem Martinem. Tym razem postawiono na
sentymentalizm, ucieczkę od codziennego zgiełku w stronę dziecięcych i
młodzieńczych wspomnień, które każdy z nas wspomina z rozrzewnieniem. Uniwersalny
przekaz i pozytywna energia (Don't you
worry child / See heaven's got a plan for you) okazały się strzałem w
dziesiątkę. Popularność utworu udowadnia, że chyba tego właśnie potrzebujemy:
prostych, ale jednocześnie szczerych form.
Posłuchaj
również:
TNGHT – Higher Ground --> Reaching
for high, reaching for high, reaching for high… i tak ponad 120 razy.
______________________________________________________________________________
28.
Bruno Mars
Autor: Bruno Mars, Philip Lawrence, Ari Levine
Produkcja: The Smeezingtons, Mark Ronson, Jeff Bhasker, Emile Haynie
Album: Unorthodox Jukebox
Już na sam koniec 2012 roku, kiedy zamykałem i kompilowałem
tę listę, rzutem na taśmę wdarł się Bruno Mars. Intensywna promocja Marsa w TV
i radiu sprawiła, że co raz bardziej przekrzyczane kompozycje Amerykanina
działały na mnie jak płachta na byka. Na szczęście „Locked Out of Heaven” tę
niechęć odczarowało. Jest mniej „darcia się” i popisów, fajny retro klimacik i
stylizowany na zapis z kasety VHS teledysk.
Za produkcję odpowiedzialny był m.in. Mark Ronson, który
sprowadził ze sobą do studia muzyków z the Dap-Kings – najlepszej soulowej
instrumentalnej grupy w Stanach, która w idealny sposób potrafi odtworzyć
dźwięki sprzed kilku dekad (między innymi to oni byli odpowiedzialni za ciepłe,
soulowe brzmienie albumu Amy Winehouse „Back To Black”). Dlatego w sekcji
rytmicznej tak łatwo doszukać się wielu odniesień i zapożyczeń, do których
zresztą sam zainteresowany przyznaje się w wywiadach. Dziennikarze
muzyczni wskazują na The Police („Roxanne”, „Message in a Bottle”) albo The
Romantics (klasyczny one hit wonder „Talking In Your Sleep”). Od siebie dodałbym jeszcze wczesne
nagrania Michaela Jacksona (na przykład “Don’t Stop ‘Til You Get Enough”).
Posłuchaj również:
Bruno
Mars – Treasure --> Ten utwór to prawdziwy skarb na „Unorthodox Jukebox”.
______________________________________________________________________________
Twin Shadow
Autor: George W. Lewis (Twin Shadow), Wynne A. Bennett
Produkcja: Twin Shadow
Album: Confess
Lata ’80 w muzycznej świadomości różnej maści artystów
trzymają się bardzo mocno. Tu na przykład mamy do czynienia z jednym z
najlepszych kawałków minionego roku czerpiącego ze spuścizny tej kolorowej
dekady. Przeplatają się tutaj new wave, coldwave, synthpop, new romantic…
wymieniać można by długo. Dużo emocji, gitar, klimatycznych klawiszy i szalonej
gry perkusji. „Five Seconds” po prostu trzeba posłuchać… a potem obejrzeć
krwawy teledysk.
Posłuchaj również:
DIIV –
Doused --> Kolejny przykład wpływu mrocznej strony lat ’80 (chociażby The
Cure) na współczesne zespoły indie rockowe.
______________________________________________________________________________
Kendrick Lamar
Autor: Kendrick Lamar, Tyler Williams
Produkcja: T-Minus
Album: good kid, m.A.A.d city
Hip hopowy muzyczny świat właśnie otrzymał prawdziwą perłę
(albo wysadzany złotem łańcuch?) – Kendricka Lamara. Tak ogromnego uznania
wśród słuchaczy różnych gatunków muzyki nie otrzymał chyba nikt od czasu debiutu
Kanye’go West’a. Reprezentujący Zachodnie Wybrzeże Lamar już dziś ochrzczony
został nowym 2Pac’iem (co ciekawe, 8-letni Kendrick miał okazję widzieć 2Paca i
Dr. Dre w trakcie kręcenia klipu do „California Love” w jego dzielnicy w
rodzinnym Compton). W tych porównaniach, chociaż nieco na wyrost, jest pewna
słuszność.
Po pierwsze, Kalifornijczyk wydał naprawdę bardzo dobry
album. Biorąc pod uwagę hip hopowe wydawnictwa z ostatnich kilku lat, można z
czystym sumieniem powiedzieć nawet, że jest to album wybitny.
Po drugie, to nie jest „zwykły” hip hop. W branży nazywają
to „conscious hip hop”. Charakteryzuje się on inteligentnymi tekstami, często o
tematyce społeczno-politycznej. Bo „good kid, m.A.A.d city” to album
koncepcyjny. Kendrick dzieli się swoimi przeżyciami i wątpliwościami, których
doświadczył w całym swoim dotychczasowym życiu i próbuje je ocenić. Nie boi się
przyznać, jak bardzo się mylił w niektórych sprawach. „Swimming Pools” na
przykład opowiada o alkoholiźmie, o naciskach ziomów i otoczenia do picia… co
ostatecznie źle się kończy. Ciekawa jest także sama narracja utworu. Refren to
perspektywa namawiających do kolejnego kieliszka kolegów, zwrotki to świat
widziany oczami Kendricka, w które wpleciona jest jeszcze jego podświadomość
(która „mówi” nienaturalnym, przetworzonym głosem).
Po trzecie, warstwa muzyczna na drugim albumie Amerykanina
to klasa sama w sobie. Często ascetyczna i cholernie klimatyczna. Znajdziemy tu
nierażącą elektronikę połączoną z klasycznym beatem. Często do słowa dochodzi też
bas albo smyczkowy aranż ukryty gdzieś w mixie, ewentualnie kojące jazzowe
wstawki.
Podsumowując, miejcie na Lamara oko, bo jeszcze wiele o nim
usłyszymy.
Posłuchaj również:
Kendrick
Lamar – Backseat Freestyle --> Kendrick mówi tu z perspektywy swojej osoby w
wieku nastu lat, kiedy liczyły się dla niego tylko pieniądze, laski, imprezy i szybkie
samochody. Flow – najwyższa klasa.
______________________________________________________________________________
25.
Miguel
Autor: Arden Altino, Jerry Duplessis, Paul Pesco, Miguel Pimentel
Produkcja: Arden "Keyz" Altino, Jerry "Wonda"
Duplessis, Miguel
Album: Kaleidoscope Dream
Do you like drugs? Do you like hugs? Do you like love? pyta Miguel i jeszcze zanim zdążymy
odpowiedzieć deklaruje yeah, me too.
Ale jak tu zaprzeczyć, kiedy druga płyta 27-letniego Amerykanina „Kaleidoscope
Dream” istotnie jest takim narkotykiem, od którego trudno się uwolnić. To
przebojowe r&b jakiego potrzebowałem. Ze świetnym wokalem, Prince’owskimi
gitarami i soczystym basem (ten moment, kiedy w połowie pierwszej zwrotki
wchodzi gitara basowa – epic!). Miguel swoją muzyką, imagem i teledyskami oddaje
hołd klasycznemu r&b, które w ostatnim czasie praktycznie w ogóle nie
występuje w świadomości słuchaczy, zdominowanej przez brzmienia na klubową
modłę. Ostatnie ogromne sukcesy nie tylko Miguela, ale także Franka Oceana czy
The Weeknd mogą jednak wskazywać, że ten gatunek w nieco odświeżonej formule
może znaleźć swoje miejsce na ciasnym muzycznym rynku. Oby…
Posłuchaj
również:
Miguel – Use Me --> Uwodzenia ciąg dalszy… Miguel chociaż
w swoich utworach często porusza temat seksu i miłości, to sam jest w
szczęśliwym związku już od 7 lat i planuje założenie rodziny.
Miguel – Pussy Is Mine --> Na “Kaleidoscope Dream”
znalazło się też miejsce na zabawną, prostą piosenkę, której mógłby
pozazdrościć Prince na początku swojej kariery.
Miguel –
Arch & Point --> Taaak! Więcej gitar proszę… i więcej takiej muzyki.
______________________________________________________________________________
Rush
Autor: Rush (Geddy Lee, Alex Lifeson, Neil Peart)
Produkcja: Rush &
Nick Raskulinecz
Album: Clockwork Angels
Wśród legend rocka, jakie powróciły na scenę w 2012 roku
(Aerosmith, Van Halen, Rush, Soundgarden) kanadyjskie trio wypada najlepiej.
Wystarczy posłuchać tej ponad siedmiominutowej kompozycji, by się o tym
przekonać. Czysty hard rock z fantastycznymi solówkami i czadem, jakiego tak
często brakuje ich młodszym kolegom po fachu. Geddy Lee co prawda nie musi się
już popisywać swoim zdumiewająco wysokim głosem (posłuchajcie Rush z lat ’70),
ale nadal robi z gitarą basową iście szalone rzeczy. Neil Peart natomiast, po
raz kolejny udowadnia, że jest jednym z najlepszych perkusistów na świecie.
Posłuchaj również:
The Rolling Stones – Doom and Gloom --> Co prawda od
wielu lat już nie wydają albumów, z dużych tras koncertowych też ostatnio
zrezygnowali, ale potrafią od czasu do czasu uciszyć wszystkich tak świetnym
singlem i pokazać kto rządzi w rocku.
Leonard
Cohen – Darkness --> 78 lat i nadal na fleku. Panie i Panowie, brawo! Cohen
jest niezniszczalny!
______________________________________________________________________________
23.
Beach House
Autor: Victoria Legrand, Alex Scally
Produkcja: Beach House, Chris Coady
Album: Bloom
Jeśli
miałbym komuś wytłumaczyć czym jest tzw. dream pop, to poleciłbym posłuchać
Beach House. Muzyka duetu z Ameryki to kwintesencja tego stylu, jego wizytówka.
Dream pop to magia, ukojenie, hipnoza. To latanie po niebie wśród przestrzennych
akordów gitar i nienachalnej, ciepłej elektroniki. Za każdym razem, kiedy Beach
House wydają nowy album wiem, że będą na nim co najmniej cztery takie magiczne
minuty. Dwa lata temu latałem gdzieś w chmurach na grzbiecie „Zebry”, natomiast
w zeszłym roku Victoria Legrand swoim unikalnym, niskim głosem opowiadała nam
mit. Już sam wstęp sprawia, że odpływam. Do tego jeszcze uroczo leniwa solówka
na zwieńczenie, zanurzona w ulotnych dźwiękach i słowach próbujących opisać
ulotność naszych uczuć. Wyborne…
______________________________________________________________________________
Ariel Pink’s Haunted
Graffiti
Autor: Ariel Rosenberg
Produkcja: Ariel
Rosenberg, Kenny Gilmore, Tim Koh
Album: Mature Themes
Moja pierwsza styczność z Arielem o różowych włosach to rok
2010 i album „Before Today”. Wtedy to Pitchfork i inne tego typu portale
rozpływały się w zachwytach. Epitetów i wydumanych porównań pod adresem zespołu
nie było końca. Szczerze mówiąc, trochę zadziwia mnie to uwielbienie dla Pinka.
Owszem, wraz z „Before Today” postawił na melodyjność, tłumiąc swoją fascynację
garażowym brudem i eksperymentami. A „Round and Round” istotnie było jedną z
najwspanialszych piosenek tamtego roku, w tak naturalny i realny sposób
przywołującą melancholijne oblicze lat ’80. Ale gdy czytam opinie niektórych
dziennikarzy traktujących Ariel Pink’s Haunted Graffiti niemal z czcią, to
jestem naprawdę zdumiony.
W 2012 roku ulubieniec hipsterów proponuje nam podróż do
jeszcze wcześniejszej dekady – do lat ’60 XX wieku. Słuchając tak perfekcyjnego
popowego utworu jakim jest „Only In My Dreams”, rzeczywiście trudno nie ulec
magii minionych lat. Plaża, ocean, dziewczyna i folk-rock w stylu The Byrds.
Wszystko tutaj gra. Chociaż całe „Mature Themes” już nie jest tak
bezpretensjonalne jak wspomniany utwór, to trzeba przyznać, że wielkim atutem Pinka
jest umiejętność łączenia wielu stylów, klimatu poprzednich dziesięcioleci i
szczypty humoru. To wszystko wychodzi u niego tak naturalnie i spontanicznie. I
chyba właśnie to tak wszyscy doceniają.
Posłuchaj również:
Mac DeMarco – Ode To Viceroy --> Ten niespełna 22-letni
Kanadyjczyk pisze miłosną piosenkę do swoich ulubionych papierosów i doskonale
zdaje sobie sprawę, że to fatalne zauroczenie (I'll smoke you til I'm dying).
______________________________________________________________________________
The Vaccines
Autor: The Vaccines (Arni Arnason, Freddie Cowan, Justin Young, Pete
Robertson)
Produkcja: Ethan Johns
Album: Come of Age
I’m no teenage icon deklaruje Justin Young i wylicza
cechy, a raczej wady, które posiada. Mówi: Widzicie? Nie nadaje się na idola.
Jestem taki sam jak Wy. Człowiek z krwi i kości, z wszystkimi jego słabościami.
Ten
prosty, chwytliwy i bezpretensjonalny kawałek to element jakiego brakuje
obecnie w muzyce, szczególnie rockowej. Popowe melodie z punkowym zacięciem w
stylu Ramonesów idealnie sprawdzają się przecież zarówno na antenie stacji
radiowych (niestety nie polskich :/), jak i na koncertach, na których wszyscy
wykrzykują nietrudny do powtórzenia refren.